wtorek, 2 sierpnia 2016

"Szatańskie wersety" Salman Rushdie (52/2015)

Hmm, sama nie bardzo wiem jak ocenić tę książkę…
Nie była to lektura łatwa i szybka, bo zajęła mi blisko dwa miesiące i czytałam ją jedynie w domu wieczorami. Nie nadawała się na szybkie przerywniki w kolejce w banku czy na fotelu u fryzjera. Zmęczenie i pięciominutowe wolne chwile to też nie najlepsi kompani tej lektury.

Chyba jednak spodziewałam się czegoś bardziej kontrowersyjnego. Legendy, jakie narosły wokół „Szatańskich wersetów” rozbudziły moją wyobraźnię i nastawiałam się na lekturę prawdziwie zakazanej i obrazoburczej książki, do tego pięknej pod względem literackim. Cóż, rozbudzona wyobraźnia musiała pójść spać… Pewnie inaczej bym to odbierała, gdybym była fanatyczną muzułmanką, a tak pozostałam znudzoną i rozczarowaną Europejką, chrześcijanką.

Niestety, nie wszystko w tej książce trzyma się dobrze jako całość. Autor chyba trochę przekombinował z ilością różnych poruszanych wątków i historii. Jak i ze stylem – też przesadził. Początkowo się gubiłam i choć po czasie pewne rzeczy łączyły się w całość, to niestety, nie wszystkie. I nie wszystkie też były dla mnie zrozumiałe (nie wiem, ale być może wynika to z mojej ograniczonej wiedzy o kulturze Indii i o islamie; albo po prostu za głupia jestem na tę książkę).

Powieść jest niewątpliwie wielopłaszczyznowa, co z jednej strony jest jej zaletą (doceniam), ale poniekąd też i wadą. Zakładam, że pisząc taką powieść, autor miał coś światu do powiedzenia. Co z tego, jeśli jednak to „coś” opowiedziane jest w taki sposób, że spora część zwykłych śmiertelników tego nie ogarnie? Jak wspomniałam, pewnie jestem trochę za głupia na tą powieść (zapewne nie ja jedna), ale niestety, ten zakręcony styl autora utrudniał mi jedynie zrozumienie przesłania tej książki. To nie tak, że nic z niej pojęłam – bo pojęłam, owszem, ale było to męczące. Zastanawia mnie ilość pozytywnych opinii o tej książce… Właściwie negatywnej to ze świecą szukać… i tak myślę sobie, czy większość pochlebców nie przyłączyła się po prostu do tłumu. I że skoro to takie głośne jest, to na pewno dobre, wiec chcąc nie chcąc – trzeba chwalić. Absolutnie nie twierdzę, że z każda pozytywną opinią tak jest, ale coś mi się zdaje, że z niejedną.

Nie podaję w wątpliwość tego, że ważna i dobra to książka. Ale też nużąca, męcząca, wymagająca wyjątkowego skupienia. Nie ma tu ‘porywających’ wątków, ale w sumie tego się nie spodziewałam. Spodziewałam się jednak, że właśnie pomimo braku porywających historii, książka mnie wciągnie. Nie wciągnęła. Zmęczyła. Szkoda. 

Przeczytane: 23.06.2015
Moja ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz