"Noelka" to część Jeżycjady, której akcja dzieje się w Wigilię. I tak, wiem, że lipiec to niekoniecznie najlepsza pora na bożonarodzeniowe opowieści, ale taka akurat pora wypadła mi na ten tom Jeżycjady. Pora porą, ale i tak mi się podobało! Pewnie czytając to w grudniu, jeszcze bardziej pochłonęłaby mnie ta historia, jeszcze mocniej czułabym zapach choinki i pichconych smakołyków w kuchni Borejków. Ale i tak na dwa lipcowe popołudnia przeniosłam się do deszczowego grudnia 1991 roku, wczuwając się w świąteczną atmosferę.
Elki, głównej bohaterki, niestety nie polubiłam zbytnio. Podpadła mi na samym początku i trudno mi już potem było zmienić zdanie o niej. Tą część Jeżycjady mam w domu, ale szczerze mówiąc, nie pamiętam, żebym ją kiedyś czytała… Książeczka nie gruba, ale naładowana emocjami, przeżyciami. Radosna, cudna. No i ogromnie miło było pobyć w kuchni Borejków oraz razem z Elką i Tomkiem Kowalikiem poodwiedzać, choć na krótko, bohaterów znanych nam z poprzednich części. Spotkaliśmy więc Anielę Kowalik, teraz już Żeromską, jej wuja Mamerta, Kreskę, obecnie żonę Maćka Ogorzałki, profesora Dmuchawca, Cesię Żak i Hajduków. Jak to w święta bywa – było nostalgicznie, ale i miło.
Książka jeszcze z tych dobrych, mądrych. Urocza.
Przeczytane: 5.07.2015
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz