środa, 28 czerwca 2017

"Grobowa cisza" Arnaldur Indriðason (34/2017)

Drugi tom z islandzką zbrodnią i działaniami policjanta Erlendura Sveinssona. 

Ta część mniej mnie przekonała niż tom pierwszy. Nie wiem, czy język i styl się autorowi pogorszyły, czy może jest to spowodowane inną formą książki, z jaką miałam do czynienia – tom pierwszy słuchałam, tom drugi czytałam książkę papierową. Zauważyłam to już wcześniej, że czasem w audiobooku, jak historia mocno mnie pochłania, nie zawsze zwracam uwagę na styl i język (jeśli nie jest to nad wyraz toporne). Widząc jednak to samo na papierze – razi to bardziej. 
Islandia u Indriðasona znów jest mroczna, tajemnicza, z surowym klimatem. Zbrodnia wypływająca na wierzch po wielu latach zapomnienia. Historia wciąga. Akcja nie jest pędząca, rzadko były momenty, gdy nie mogłam się doczekać kolejnej strony. Owszem, czytało się sprawnie, ale bliżej temu do tradycyjnego kryminału, z w miarę typowym prowadzeniem śledztwa, niż do niespodziewanych zwrotów akcji i rozwiązań wyskakujących znikąd (a już na pewno nie z logicznie prowadzonego dochodzenia). Interesujące były rozdziały z retrospekcją. Wydarzenia z okresu II wojny światowej, których konsekwencje ukształtowały życie bohaterów. 

„Grobowa cisza” to również dalsze losy inspektora Erlendura. Niełatwe, zakręcone losy, rodzina, której daleko do ideału. To właśnie ze względu na życie prywatne Erlendura warto czytać tomy serii po kolei. 

Przeczytane: 23.04.2017
Moja ocena: 6/10

poniedziałek, 26 czerwca 2017

"Wotum nieufności" Remigiusz Mróz (33/2017)

Miało być polskie „House of Cards”, ale jedyną wspólną rzeczą jaką odnalazłam jest polityka w roli głównej. W „Wotum nieufności” ani historie, ani bohaterowie nie są na miarę „House of Cards”, choć wcale nie znaczy to, że są złe. Są inne. Zdecydowanie bardziej polskie. I to dobrze, bo udawanie, że w Polsce jest jak w Stanach nie służy ani książce, ani czytelnikom.
Kiedyś nie ciągnęło mnie wcale do political fiction, ale „Wotum nieufności” czytało się sprawnie, akcja wciągała, była realna, bohaterowie różni i ciekawi. Nie ma co szukać podobieństw z naszą obecną sytuacją polityczną, z wydarzeniami czy z politykami. Nie w tym rzecz, bo na siłę doszukać się czegoś można, ale nic to nie wniesie do odbioru powieści. Początkowo miałam takie zapędy i starałam się znaleźć odpowiedników dla Darii, Patryka i innych bohaterów powieści, ale szybko dałam sobie z tym spokój. Nasza władza sama sobie pisze historię – coś na kształt groteski: jest tragizm i komizm, fantastyka i realizm. „Wotum nieufności” wolę więc traktować rzeczywiście jako fiction, choć nie sposób nie przyznać, że wydarzenia te są realne.

Znów poczynię odwołanie do Chyłki – nie jest to powieść na miarę „Kasacji”, ale trudno porównywać inne jednak gatunki. Tu polityka i machlojki, tam prawnicy, winy (i też machlojki). Ciekawy to początek nowej serii, będę wypatrywać kolejnych tomów.

Przeczytane: 21.04.2017
Moja ocena: 7/10

piątek, 23 czerwca 2017

"Sir Alex Ferguson. 25 lat na szczycie" David Meek, Tom Tyrrell (31/2017)

Moja ocena tej książki jest bardzo niesprawiedliwa i zdaję sobie z tego sprawę. Nie w takiego odbiorcę jak ja celowali autorzy i stało się dla mnie jasne jakoś w połowie książki.

Po tę książkę sięgnęłam niedługo po lekturze autobiografii Kuby Błaszczykowskiego („Kuba. Autobiografia”), która podobała mi się bardzo i zachęciła do zgłębiania historii innych sław sportu. Wybór padł na trenera sir Alexa Fergusona, o którym, owszem, wiedziałam kim jest, ale jego przeszłość sportowa i prywatna były mi obce. Chcąc dowiedzieć się o nim więcej i licząc na lekturę podobną do „Kuby”, sięgnęłam po tę książkę. W przeciwieństwie do biografii Błaszczykowskiego, historia sir Alexa opowiedziana jest jedynie od strony zawodowej. Niewiele dowiemy się o życiu prywatnym.

Nie wątpię, że losy zawodowe tego trenera są materiałem na świetną książkę i że będzie to interesujące dla fana śledzącego jego karierę, który bardziej niż ja będzie orientował się w tych wszystkich piłkarskich transferach, rozgrywkach, mistrzostwach. Dla mnie jednak nie było to wciągające. Rozwój jego trenerskiej kariery, przechodzenie z klubu do klubu, kolejne zwycięstwa, kolejne ważne imprezy piłkarskie. Nie dowiedziałam się niczego o życiu prywatnym sir Alexa, nie wiem, jak kariera trenera na resztę jego życia wpływała.

Nie sugerujcie się moją niską oceną tej książki – jako fani powinniście po nią sięgnąć. Do mnie jednak nie trafiła.

Przeczytane: 12.04.2017
Moja ocena: 5/10

środa, 21 czerwca 2017

"Imieniny" Małgorzata Musierowicz (30/2017)

Jeżycjada; tom 12

Po nieudanej „Córce Robrojka” nadszedł lepszy tom Jeżycjady. 
Może nie jest to opowieść na miarę pierwszych tomów cyklu, ale zdecydowana poprawa i odbicie z trendu spadkowego. Zastanawiam się, czy kolejne miłostki, bunty nastolatków, tworzące się pary, małżeńskie kłopoty i ciąże to schemat w jaki popadła autorka, czy może po prostu taka jest kolej życia i nie ma się co czepiać, że właściwie ‘znów to samo, tylko trochę inaczej’. 
Poza błahymi (acz niesamowicie poważnymi dla nastolatki) wydarzeniami dziejącymi się w ciągu kilku imieninowych dni, pojawia się kwestia istotna i dręcząca Laurę – jej ojciec Pyziak. Bunt Laury, trzpiotki, której do tej pory wszystko wybaczano, przybiera tu poważniejszą i wcale nie cukierkową postać. Wchodzi w okres dojrzewania z hukiem i świadomość bycia córką Janusza Pyziaka w tym nie pomaga. Dobrze, że autorka wlała łyżkę dziegciu do beczki miodu z Roosevelta. Choć życzę Borejkom jak najlepiej, to takie mniej przyjemne momenty dodają im tylko autentyczności. 

Przeczytane 9.04.2017
Moja ocena: 7/10 

wtorek, 20 czerwca 2017

"Maestro z Sankt Petersburga" Camilla Grebe, Paul Leander-Engström (29/2017)

Początek mocny, potem spore zwolnienie akcji, odrobina (nawet spora ta odrobina…) męczącej nudy i znów polepszenie pod koniec, choć bez tak dużych emocji, jak na początku.

Wersja słuchana, audiobook. Co ważne, słuchana w samochodzie, w drodze do Rosji… No nie powiem, ale po brutalnym początku opowieści, nogę z gazu nieco ściągnęłam i już się na wschód tak mocno nie spieszyłam…

Nie polubiłam Rosji po mojej pierwszej tam wizycie, nie polubiłam również po wysłuchaniu tej książki. Obraz putinowskiej Rosji wyłaniający się z „Maestra…” nie jest przyjemny.  Jak jest kasa, to zapewne nielegalna, jak kręci się biznes, to kręci się też przekręty, jak jest konflikt, to jest i spluwa. Co tu lubić?

Jednym z głównych bohaterów powieści jest Tom Blixen, finansista pochodzący ze Szwecji, od 10 lat mieszkający w Moskwie. Do jego nielicznych przyjaciół należy Frederik Kastrup, adwokat, od 12 lat pracujący i wiodący szczęśliwe życie w Rosji. Decyzja Toma o współpracy z RusOilem, potentatem przemysłu naftowego, zmienia życie obu przyjaciół. Tu właśnie powinna zacząć się rwąca z kopyta, wciągająca i niedająca o sobie zapomnieć akcja.

Sama historia ze spółką, przejmowaniem akcji, dążeniem do posiadania pakietu kontrolnego mogła być niezła, ale mnie zmęczyła, znudziła. Gubiłam się w tym niejednokrotnie i początkowo zrzucałam to na moje małe skupienie, ale szybko zauważyłam, że to nie do końca powód moje zagubienia w akcji. Nie wszystko w powieści jest logiczne, niekiedy wręcz autor mocno naciąga sytuacje, tak że wydają się one mało realne. Zakończenie zbyt zachodnioeuropejskie – happy end mało pasujący do reszty powieści utrzymanej w klimacie Rosji kojarzącej się z przekrętami i władzą absolutną, która nic sobie nie robi z istnienia zwykłych ludzi.

„Maestro z Sankt Petersburga” to pierwszy tom trylogii Mroczna Moskwa. Nie wiem, czy mam ochotę sięgnąć po kolejną część.

Przeczytane: 8.04.2017
Moja ocena: 6/10

sobota, 17 czerwca 2017

"Mężczyzna, który zapomniał o swojej żonie" John O'Farrell (27/2017)

Przegadana książka o wszystkim i o niczym. Nudna, nielogiczna.

O ile na początku starałam się wciągnąć w dowcip, który autor przelewa na strony powieści, to w połowie miałam już tego niby dowcipu serdecznie dość. W historię w ogóle wciągałam się długo. Wciągnęłam się, ale podobnie jak z humorem – w połowie było już nudno, przewidywalnie, naiwnie do bólu. Początkowo ta naiwność była urocza, ale potem już niestrawna.

Książka ma sporo pozytywnych opinii na Lubimy Czytać i średnią ocen 6,7. Czyli niektórzy (a nawet większość) widzi w tej książce coś, czego ja nie dostrzegam. Zniechęcać dalej Was nie będę, bo może Wam również się spodoba. Ja tymczasem powinnam ostro wziąć się za naukę porzucania w połowie męczących mnie lektur. Mimo kilku literackich wtop, nadal tego nie umiem i jak mam już ćwierć książki za sobą – to katuje ją do końca…

Przeczytane: 5.04.2017
Moja ocena: 3/10

poniedziałek, 12 czerwca 2017

"Czasami wołam w niebo" Tamara Zwierzyńska-Matzke, Sven Matzke (26/2017)

Moja ocena tej książki jest tu zupełnie bez znaczenia. Inaczej niż emocjami oceniać się tego nie da. Dawno żadna już książka tak mną nie trzepnęła, ale po pamiętniku młodszej ode mnie dziewczyny umierającej na raka nie powinnam się chyba niczego innego spodziewać. A jednak nie sądziłam, że aż tak mnie to ruszy.

Nie potrafię i nie chcę nawet wyobrażać sobie tego co ona i jej rodzina przechodziła. Wiem, że w dzisiejszych czasach trudno spotkać rodzinę, w której raka by nie było. Ale czytać ostatnie myśli tak młodej osoby, to naprawdę nie jest łatwe. Dobrze, że miała takiego Svenka…

Nie mam pojęcia jaki jest styl czy język tej książki. Ta część chyba zadziała się gdzieś obok mnie.

Ostatnie 50 stron, choć wiedziałam co się zdarzy, czytałam już z duszą na ramieniu. I tylko te myśli – niech jej siostra przyjedzie do niej może dwa dni szybciej, bo w sobotę może być za późno. Niech jej rodzina zdąży, już przecież jedzie.

Ech, dość na razie takich książek.

Przeczytane: 3.04.2017
Moja ocena: 8/10

piątek, 2 czerwca 2017

"Obce dziecko" Rachel Abbott (23/2017)

Emma wiedzie szczęśliwe życie u boku Davida, opiekując się małym synkiem, Ollim. Para sporo przeszła, pokonała traumę Davida po wypadku, w którym życie straciła jego poprzednia żona a córka zaginęła. Sielanka trwa do momentu, w którym pojawia się Natasha – zaginiona córka Davida. Od tej pory akcja pędzi jak szalona i niewiele zwalnia aż do końca. 

Autorka gmatwa relacje między bohaterami, niewygodne tajemnice sprzed lat wychodzą na światło dzienne. Dobrzy okazują się być złymi, źli dobrymi. Choć z reguły nie silę się na rozwiązywanie zagadek przed końcem książki, tu pewne wnioski same przebijały się przez historię i tkwiły gdzieś z tyłu głowy. Nie zmienia to faktu, że ta pędząca akcja wciąga i trzyma w napięciu (i ciekawości) aż do ostatnich stron. Ba, mnie to trzymała w tej ciekawości jeszcze po skończeniu lektury. Powieść kończy się tak, że aż się prosi o ciąg dalszy (dobra wiadomość, ciąg dalszy powstał w postaci krótkiego opowiadania, nowelki – nie czytałam, więc nie wiem jeszcze, czy jest to godna kontynuacja „Obcego dziecka”).

Czy można się czegoś przyczepić? Jasne, że tak. Bohaterów i niektórych zwrotów akcji. Bohaterzy są ciut nieprawdopodobni. Emma jest wyjątkowo naiwna i ślepa. Taka idiotka z dużą ilością lukru. David – dwulicowy tchórz, a powody, które kierują jego wyborami są mocno naciągane. Natasha – zdecydowanie niesympatyczne to dziecko, ale staram się zrozumieć, że po tym co przeszła, to trudno oczekiwać, żeby była słodkim dzieckiem (ale rozumienie tego przychodzi mi z trudem). Co do zwrotów akcji – niektóre momenty są mocno nierealne i aż trudno sobie wyobrazić, by takie coś miało prawo zdarzyć się w rzeczywistości. Nie mówię tu nawet o samych niespodziankach i o tym, że wspomniane momenty są nieprawdopodobne i nacechowane ogromem zbiegów okoliczności, ale o „technicznej” stronie wykonania. 

Summa summarum, minusy nie są tu najistotniejsze i wychodzi z tego całkiem zgrabna powieść kryminalna (thriller? sensacja?)

Bardzo się cieszę, że tym razem okładkowe hasła „numer 1”, „bestseller” i „mistrzyni gatunku” nie schrzaniły sprawy – po takich zachwytach nie spodziewam się przeważnie niczego dobrego i odwlekam sięganie po tytuły opatrzone takimi dodatkami. Tym razem nie było źle. Było naprawdę dobrze. 

Przeczytane: 25.03.2017
Moja ocena: 7/10