środa, 30 kwietnia 2014

"Ósmy dzień tygodnia" Marek Hłasko (31/2014)

Wiem, że to polskie, na wskroś polskie, z jednej strony przez tą polskość mi bliskie, z drugiej strony – bardzo egzotyczne... Wiem, że tak w Polsce było, nie aż tak dawno temu przecież. I cieszę się, że teraz już tak nie ma. Tą egzotyczność zauważam jakoś dziś zwłaszcza, kiedy obchodzimy kolejną rocznicę wstąpienia do UE, kiedy będziemy niedługo świętować 25 lat wolności i ta szarość pokazana przez Hłaskę daje po oczach. Szare życie, szara rzeczywistość, depresyjny brak perspektyw na cokolwiek lepszego. Nie wiem, jak odbierali to czytelnicy kilkadziesiąt lat temu, kiedy opowiadanie to zostało po raz pierwszy wydane; Ci, którzy sami żyli w tamtych czasach, ale myślę, że ta opowieść teraz poraża bardziej. Wtedy – to była ich rzeczywistość, codzienność; dziś – to ‘tylko’ przypomnienie nam tego co było, opowiadanie o komunistycznej Polsce, stosunkach międzyludzkich w latach 50.

Wszyscy bohaterowie wydają się być przegrani, jedynie Agnieszka zdaje się być osobą, która rozpaczliwie szuka nadziei na lepszą przyszłość i nie jest do końca pogodzona z otaczającą ją beznadziejnością. I trzeba przyznać, że w jej świecie, nie jest to łatwe. Matka i ojciec, totalnie pogrążeni w marazmie, brat - młody alkoholik. A to właśnie z bratem, z Grzegorzem, Agnieszka prowadzi najbardziej wartościowe rozmowy i stara się go poprzez te rozmowy ratować.

Szarość i brud. To widać w tej książce. Hłasko nic nie wybiela. Jest oszczędny w słowach, ale to najlepiej właśnie oddaje realizm tamtych czasów.

Przeczytane: 30.04.2014
Moja ocena: 7/10

środa, 23 kwietnia 2014

"Hańba" John Maxwell Coetzee (28/2014)

Powieść pełna niedopowiedzeń, pozostawiająca w głowie czytelnika więcej pytań niż odpowiedzi. Czytając tą książkę i zaraz po jej zakończeniu kłębiło się w mojej głowie pełno pytań: Ale dlaczego? Jak? Po co? Najwięcej chyba jednak było „dlaczego?” Wybory bohaterów nie były dla mnie jasne, bardzo chciałam dowiedzieć się co nimi kierowało, kiedy podejmowali takie, a nie inne decyzje. Takie pytania mogłabym zadać każdemu bohaterowi – i Davidowi, i Lucy, i Bev, i Melanie oraz jej ojcu.

Powieść niewątpliwie wybitna, ale jak dla mnie – trochę za dużo tych niedopowiedzeń. Ja jednak lubię, jak niektóre decyzje podejmuje za mnie autor, choć nie zawsze się z nimi zgadzam. Tu tak naprawdę nie ma żadnych odpowiedzi, nic nie jest wyjaśnione. Po skończeniu tej lektury miałam wręcz wrażenie, że w mojej książce brakuje stron, że przecież musi być jakiś ciąg dalszy tej historii. Sprawdziłam nawet inne wydania. Kończą się jednak tak samo…

Podobał mi się język, jakim pisana jest ta powieść, styl, sposób narracji. Język bardzo oszczędny w słowa, nie ma tu chyba zbędnych słów, każde wydaje się być przemyślane, wyważone, potrzebne.

Bardzo jestem ciekawa filmu z Malkovichem, niedługo na pewno go obejrzę.

Książka dobra, pokazująca różne aspekty hańby, godna polecenia, ale w mojej opinii, nie jest to książka rewelacyjna.

Przeczytane: 22.04.2014
Moja ocena: 8/10


niedziela, 20 kwietnia 2014

"Pomarańcze w śniegu. Pierwsza zima na Majorce" Peter Kerr (26/2014)

Bardzo, bardzo słaba książka... Autor opowiada nam swoje codzienne historie z życia na Majorce, po tym, jak przeniósł się tam z rodzinnej Szkocji.

Książka była po prostu okropnie nudna. Na początku myślałam, że to przez to, że zabierałam się za tą nią późnym wieczorem, zmęczona, ale okazało się, że to nie to i im dalej, tym było gorzej. Książka jest płytka, o niczym, nie ma żadnego głównego wątku przewodniego, żadnej "konstrukcji", początku, końca, akcji, czegokolwiek. Czytając ją często myślałam o czymś innym, książka nie była w stanie wciągnąć mnie w opowieści, pewnie już teraz wielu wątków nie pamiętam...

Ponieważ sama mieszkałam w Hiszpanii, ale tej kontynentalnej, liczyłam na opowieści, które ukażą mi różnice między "moją" Hiszpanią, a tą na wyspową, na Majorce. No niestety, zamiast tego były nudnawe opowieści o śmierdzących kozach, chwastach na polu, zesputym piecu. Jestem przekonana, że moje życie w Hiszpanii, w Kraju Basków, było ciekawsze niż to, o którym opowiadał autor i gdybym miała Wam opowiedzieć o "mojej" Hiszpanii, to mam wrażenie, że miałabym wiele historii, które bardziej by Was wciągnęły niż te opowiedziane w "Pomarańczach w śniegu".

Ostatnia zła rzecz w tej książce to język, który bardzo silił się na poczucie humoru, ale poległ w tych wysiłkach. To nie było śmieszne, jak dla mnie, ani w jednym momencie.


Po prostu słabe, nudne, nie polecam.

Przeczytane: 19.04.2014
Moja ocena: 3/10

środa, 16 kwietnia 2014

"Diabeł ubiera się u Prady" Lauren Weisberger (25/2014)

Bez ochów i achów, ale całkiem przyjemne czytadełko. Czytało się szybko, choć momentami niektóre sceny lub opisy były przydługie czy wręcz nudnawe, spokojnie można byłoby je pominąć i książka nic by nie straciła, poza kilkoma stronami. Bo trzeba przyznać, że jak na takie czytadełko to było to dość długie.

Przez pierwszą połowę książki każda akcja Mirandy podnosiła mi ciśnienie... Potem trochę ochłonęłam i traktowałam to tylko jako powieść, a nie scenę z życia, choć łatwo nie było i na każdy głupi wymysł Mirandy miałam już gotową odpowiedź. Nie zniosłabym takiego szefa jak ta zołza. Cóż, kariery w Runwayu to ja bym raczej nie zrobiła - wyleciałabym po pierwszej godzinie spędzonej obok Mirandy...

Filmu nie oglądałam, ale chętnie obejrzę. Przeczytam też kontynuację "Diabła" - "Zemsta ubiera się u Prady".

Przeczytane: 14.04.2014
Moja ocena: 6/10

sobota, 12 kwietnia 2014

"Chirurg" Tess Gerritsen (23/2014)

Rizzoli & Isles; tom 1

Kilka dni temu byłam na pobraniu krwi, w poniedziałek idę po wyniki... Trochę mnie przeraża teraz fakt, że nie wiem co się obecnie z tą moją krwią gdzieś tam dzieje...

Jestem pod ogromnym wrażeniem! To nie tylko jeden z lepszych kryminałów, jaki ostatnio czytałam, ale jeden z lepszych w ogóle! I jak teraz myślę o Nesbo, albo o innych autorach kryminałów... to i tak mam ochotę na kolejną powieść Gerritsen, nic innego (tamci nie są źli, ale Tess ich bije).

To drugi kryminał tej autorki, jaki czytałam, poprzedni też był z serii Rizzoli i Isles, ale zaczęłam jakoś nie po kolei. Co prawda w tej pierwszej części mało było Rizzoli, a Isles wcale, ale nie przychodzi mi do głowy nic, czego mogłabym się doczepić, co mi się nie podobało. Naprawdę wszystko było tak, jak być powinno. Całą książkę czyta się łatwo, jest wciągająca, ale ostatnie kilka rozdziałów, to już wcale nie mogłam się oderwać. Jak tak będzie w kolejnych książkach, to zostanę fanką serii Rizzoli i Isles, oraz Tess Gerritsen. Właściwie to już zostałam.

Przeczytane: 11.04.2014
Moja ocena: 8/10