poniedziałek, 26 czerwca 2017

"Wotum nieufności" Remigiusz Mróz (33/2017)

Miało być polskie „House of Cards”, ale jedyną wspólną rzeczą jaką odnalazłam jest polityka w roli głównej. W „Wotum nieufności” ani historie, ani bohaterowie nie są na miarę „House of Cards”, choć wcale nie znaczy to, że są złe. Są inne. Zdecydowanie bardziej polskie. I to dobrze, bo udawanie, że w Polsce jest jak w Stanach nie służy ani książce, ani czytelnikom.
Kiedyś nie ciągnęło mnie wcale do political fiction, ale „Wotum nieufności” czytało się sprawnie, akcja wciągała, była realna, bohaterowie różni i ciekawi. Nie ma co szukać podobieństw z naszą obecną sytuacją polityczną, z wydarzeniami czy z politykami. Nie w tym rzecz, bo na siłę doszukać się czegoś można, ale nic to nie wniesie do odbioru powieści. Początkowo miałam takie zapędy i starałam się znaleźć odpowiedników dla Darii, Patryka i innych bohaterów powieści, ale szybko dałam sobie z tym spokój. Nasza władza sama sobie pisze historię – coś na kształt groteski: jest tragizm i komizm, fantastyka i realizm. „Wotum nieufności” wolę więc traktować rzeczywiście jako fiction, choć nie sposób nie przyznać, że wydarzenia te są realne.

Znów poczynię odwołanie do Chyłki – nie jest to powieść na miarę „Kasacji”, ale trudno porównywać inne jednak gatunki. Tu polityka i machlojki, tam prawnicy, winy (i też machlojki). Ciekawy to początek nowej serii, będę wypatrywać kolejnych tomów.

Przeczytane: 21.04.2017
Moja ocena: 7/10

2 komentarze:

  1. Chyba chwilowo mam za dużo Mroza. Dlatego zostałam tylko przy mojej ulubionej Chyłce. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co za dużo to niezdrowo ;) Ja poległam przy pierwszym tomie z komisarzem Forstem i nie mam zamiaru wracać do tego cyklu. Chyłkę kocham bezbrzeżnie! Ale "Wotum nieufności" może być niezłym przerywnikiem od tej mojej miłości :)

      Usuń