Sceptycznie podchodzę do książek okrzykniętych
bestsellerami i staram się nie mieć żadnych oczekiwań, kiedy już sięgam po taką
powieść. Tym razem zdecydowałam się na książkę słuchaną i to był dobry wybór.
Audiobook czytany jest przez Karolinę Gruszkę – lubię ją, więc nastawiona byłam
dobrze. Podobała mi się jej interpretacja.
Książką nie jestem rozczarowana, czytało (słuchało)
się dobrze, wciągnęło mnie, ale mimo to, nie rozumiem wszechobecnych zachwytów
i aż takiego sukcesu tej powieści. Samej książce nie mogę za wiele zarzucić,
jeśli już, to może bardziej wydawcy oberwałoby się za dwie rzeczy – za łatkę
bestsellera i za nazywanie powieści kryminałem lub thrillerem.
Lubię podróże pociągiem, choć nie zdarzają mi się
one zbyt często. Lubię obserwować zmieniające się obrazy za oknem, ludzi na
stacjach, pasażerów w pociągu, zastanawiać się kim są, gdzie i po co jadą.
Wielu z nas zapewne tak robi, robi też tak Rachel, główna bohaterka „Dziewczyny
z pociągu”. Codziennie rano wsiada ona do pociągu do Londynu, jedzie do pracy,
obserwując przez okno migające obrazy, ze szczególnym zainteresowaniem
przyglądając się domowi Jess i Jasona. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że
Rachel faktycznie pociągiem jeździ, ale nie do pracy, że prawie codziennie jest
nietrzeźwa i że owszem, obserwuje pewną parę, ale nie dość, że nie mają oni na
imię Jess i Jason, to owa Jess, czyli w rzeczywistości Megan, pewnego dnia
staje się zaginiona. W ten sposób rozpoczyna się akcja powieści, a wraz z jej
rozwojem dowiadujemy się coraz więcej o Rachel, Megan i Annie – trzech
kobietach, których losy kształtują fabułę powieści. Wszystkie trzy postacie, a
zwłaszcza Rachel, są naprawdę świetnie skonstruowane. To, czy się je lubi czy
nie, to jedno, ale żadnej z kobiet odmówić nie można wyrazistości i głębi. Nie
są to postacie płaskie, jednowymiarowe – każda jest bardzo jakaś, każda kryje
tajemnice.
„Dziewczyny z pociągu” nie zaklasyfikowałabym jako
kryminał czy thriller, jak krzyczą do nas hasła z okładki. Po kryminale
oczekuję dreszczyku emocji, może nawet strachu, wartkiej akcji, okrutnych
zbrodni. Tutaj tego nie ma. Zamiast tego mamy portrety psychologiczne trzech
wspomnianych już kobiet – rozwódki Rachel, alkoholiczki, która sięgnęła dna i
niespecjalnie chyba stara się, by od tego dna się odbić; Anny, żony Toma,
byłego męża Rachel; Megan – zaginionej dziewczyny, wcześniej nazywanej Jess
przez Rachel. Gdybym miała określić gatunek powieści, to jest to coś pomiędzy
dramatem a powieścią psychologiczną, choć do żadnej z grup w pełnie nie pasuje.
Niewątpliwie bohaterki są tu niezmiernie ważne i to ich postacie stanowią kanwę
całej powieści.
Jasne, książka zasługuje na uwagę, ale nie rozumiem
jednak, dlaczego Stephen King zarwał z jej powodu nockę…
Przeczytane: 23.02.2016
Moja ocena: 7/10
Każdy zachwycał się tą książką, osobiście wolę po nią nie sięgać bo mogę się rozczarować. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak wspomniałam, te same mam zawsze obawy kiedy sięgam po bestseller lub po coś co budzi u większości zachwyt. Często się potem rozczarowuję... Pozdrawiam również!
UsuńMnie również nic nie urwała, chociaż nie mogę powiedzieć, że to zła książka. Po bestsellerze spodziewałam się jednak nieco więcej.
OdpowiedzUsuńNo właśnie te łatki bestsellerów chyba trochę szkodzą książkom...
Usuń