Jakbym wzięła tego
Trynkiewicza i powiesiła za pewne części ciała na gałęzi, na drzewie na
odludziu, na rozdziobanie krukom, to chyba nie miałabym wyrzutów sumienia… Nie
wiem, być może tym samym potwierdzam, że jestem niewiele lepsza od niego, ale
chyba ten właśnie reportaż zrobił na mnie największe wrażenie. A może to
dlatego, że był pierwszy? To, że sam Trynkiewicz budzi we mnie obrzydzenie, to
jedno, ale drugie i nie wiem, czy nie bardziej przerażające – to jego żona.
Przecież te kobiety, które pisały do niego listy miłosne muszą mieć coś z psychiką.
To, że nie są w pełni normalne, to więcej niż pewne, ale zastanawiam się, czy
one są bezpieczne? Szanowna małżonka tłumaczy ukochanego, że „przecież każdy z
nas może mieć taki stan, że zabije”, albo że ci chłopcy, to właściwie się o to
prosili, i może lepiej, że stało się, co się stało, bo nie wiadomo, co by z
nich wyrosło…
„Ludzie
nie biorą pod uwagę, że po pierwsze, te zabójstwa były dawno, a po drugie nie
wiadomo, kim obecnie byłyby te dzieci. Może wyrosłyby na zabójców lub złodziei.
Kto włóczy się samotnie przy rzece w wieku kilkunastu lat? Według mnie w
przypadku osiemdziesięciu procent molestowań i gwałtów ofiara jest sama sobie
winna.”
No jak ciśnienie ma
pozostać w normie przy czytaniu tych bredni? Chciałabym więc zgłosić wniosek,
że tę małżonkę i inne kobiety piszące do Trynkiewicza, należałoby również
zamknąć, tak prewencyjnie, bo przecież nie wiadomo, co im może do łba strzelić.
Reportaż o Trynkiewiczu
jest pierwszy w tej książce, niemniej wszystkie pozostałe są równie dobre.
Poruszają różne sprawy, każda bulwersuje, każda budzi emocje. To, że na świecie
jest wielu potworów, wie chyba każdy, ale przeraża to, że tak wielu z nich
kryje się pod postaciami normalnych ludzi, niby dobrych mężów, żon, opiekunów. Nie
wszystkie ze spraw przedstawionych przez autorkę są szerzej znane – bo o
Trynkiewiczu czy siostrze Bernadetcie słyszał chyba każdy, ale nie mniejsze
wrażenie zrobiły na mnie reportaże o sprawach dotychczas zupełnie mi nieznanych
– o prezydencie Zduńskiej Woli, który zmuszał swoich pracowników do płacenia mu
haraczy w wysokości 10% ich pensji czy o Monice Zbrojewskiej, prawniczce i
podsekretarzu stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, której śmierć budzi
kontrowersje. Są reportaże o bezsilności ludzi, którzy zamiast pod
specjalistyczną opieką są we władzy zwyrodniałych opiekunów. Najbardziej
załamuje fakt, że wiele osób widzi dziejące się zło, ale wybiera milczenie lub
udawanie, że sprawy nie ma. Czy takie osoby są mniej winne niż sami oprawcy?
Jeszcze gorzej ma się sprawa z sądami, które również sprawy nie widzą – tym
sposobem, urzędnicy płacący haracz są, wg sądu, sami sobie winni – taka była
ich decyzja, taki mają system wartości, że chcieli płacić. Z reportaży Justyny
Kopińskiej przebija poczucie krzywdy jej „bohaterów” i udziela się ono również
czytającym. Dobrze napisane reportaże, wszystkie wywołują emocje, wszystkie są
ważne. Trudno pozostać niewzruszonym po takiej lekturze. Polecam.
Przeczytane: 16.02.2017
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz