I znów, jak to w przypadku Charlotte Link,
„Wielbiciel” to w mojej ocenie bardziej powieść obyczajowa niż kryminał.
Naprawdę, to, że w powieści pojawia się jakiś dramatyczny wątek (bo nawet nie
kryminalny), nie czyni jeszcze z książki kryminału. A już nazywanie
„Wielbiciela” thrillerem uważam za wielkie nieporozumienie albo nieznajomość
znaczenia słowa „thriller”.
Książka jest wciągająca, szybko się czyta. I to jest
na plus w większości powieści pani Link. Wartkości akcji nie można jej odmówić.
Fabuła jednak jest tu nieco naciągana. Do tego naiwna i infantylna… Pierwsza
połowa powieści nie była jeszcze taka zła (poza niezrozumiałym odejściem od Leony
jej męża), ale druga połowa to już przesyt naiwności.
Powieść jest przewidywalna i nie chodzi nawet o
„tego złego”, którego domyślić się można łatwo i szybko, ale i o przebieg
wydarzeń, łącznie z zakończeniem. Niczym po nitce do kłębka dochodzimy do
zakończenia powieści, odhaczając po drodze wszystkie zwroty akcji, które
również w większości można przewidzieć.
Absolutnie nie należy tej książki nikomu polecać
jako kryminał lub thriller. Ten ktoś może być nieco rozczarowany, że w zamian
dostał opowieść o perypetiach małżeństwa z dwunastoletnim stażem, o ich
rozterkach i przemyśleniach o związkach damsko – męskich. A że czasem zdarzają
się dramatyczne momenty – no cóż, samo życie :) Oczywiście, trochę przesadzam, bo nie co dzień trafia się na psychopatę, który
w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób wabi kobiety, ale ten wątek również uważam
za mocno naciągany.
Wiele razy podczas lektury zastanawiałam się jak
poszczególni bohaterowie mogli się tak głupio zachowywać, reagować bezsensownie
na niektóre sytuacje. I zastanawiało mnie, dlaczego coś dzieje się akurat w
danym momencie, a nie sekundę wcześniej lub później, kiedy to akcja wyglądałaby
zupełnie inaczej. No cóż, odpowiedź jest prosta – bez tych zbiegów okoliczności
i nielogicznych zachowań bohaterów, powieści tej by nie było, bo akcja nie
miałaby się o co oprzeć.
Niby tyle niepochlebnego o tej powieści napisałam,
ale oceniam ją na 6/10. Co prawda to 6 ze sporym minusem, ale plusem niech
będzie to, że książkę pochłania się szybko i choć jest przewidywalna, to chce
się brnąć w nią dalej.
Przeczytane: 2.11.2015
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz