piątek, 6 listopada 2015

"Wielbiciel" Charlotte Link (79/2015)

I znów, jak to w przypadku Charlotte Link, „Wielbiciel” to w mojej ocenie bardziej powieść obyczajowa niż kryminał. Naprawdę, to, że w powieści pojawia się jakiś dramatyczny wątek (bo nawet nie kryminalny), nie czyni jeszcze z książki kryminału. A już nazywanie „Wielbiciela” thrillerem uważam za wielkie nieporozumienie albo nieznajomość znaczenia słowa „thriller”.

Książka jest wciągająca, szybko się czyta. I to jest na plus w większości powieści pani Link. Wartkości akcji nie można jej odmówić. Fabuła jednak jest tu nieco naciągana. Do tego naiwna i infantylna… Pierwsza połowa powieści nie była jeszcze taka zła (poza niezrozumiałym odejściem od Leony jej męża), ale druga połowa to już przesyt naiwności.

Powieść jest przewidywalna i nie chodzi nawet o „tego złego”, którego domyślić się można łatwo i szybko, ale i o przebieg wydarzeń, łącznie z zakończeniem. Niczym po nitce do kłębka dochodzimy do zakończenia powieści, odhaczając po drodze wszystkie zwroty akcji, które również w większości można przewidzieć.

Absolutnie nie należy tej książki nikomu polecać jako kryminał lub thriller. Ten ktoś może być nieco rozczarowany, że w zamian dostał opowieść o perypetiach małżeństwa z dwunastoletnim stażem, o ich rozterkach i przemyśleniach o związkach damsko – męskich. A że czasem zdarzają się dramatyczne momenty – no cóż, samo życie :) Oczywiście, trochę przesadzam, bo nie co dzień trafia się na psychopatę, który w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób wabi kobiety, ale ten wątek również uważam za mocno naciągany.

Wiele razy podczas lektury zastanawiałam się jak poszczególni bohaterowie mogli się tak głupio zachowywać, reagować bezsensownie na niektóre sytuacje. I zastanawiało mnie, dlaczego coś dzieje się akurat w danym momencie, a nie sekundę wcześniej lub później, kiedy to akcja wyglądałaby zupełnie inaczej. No cóż, odpowiedź jest prosta – bez tych zbiegów okoliczności i nielogicznych zachowań bohaterów, powieści tej by nie było, bo akcja nie miałaby się o co oprzeć.

Niby tyle niepochlebnego o tej powieści napisałam, ale oceniam ją na 6/10. Co prawda to 6 ze sporym minusem, ale plusem niech będzie to, że książkę pochłania się szybko i choć jest przewidywalna, to chce się brnąć w nią dalej. 

Przeczytane: 2.11.2015
Moja ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz