Serio? 300 stron opisów zbliżeń głównego bohatera z kobietami? I o to
tyle szumu z wielkim pisarzem Bukowskim? Naprawdę, jestem bardzo rozczarowana.
Spodziewałam się kontrowersji, ale chyba bardziej wyszukanej niż sceny seksu w
75% objętości książki.
W negatywnych opiniach o tej książce czytałam, że „takie rzeczy się nie
zdarzają”. Otóż zdarzają się, tego akurat jestem pewna, ale czy od razy
wszystko należy opisywać? Gdyby Bukowski jeszcze żył, to czekałabym, aż uraczy
nas powieścią opowiadającą z dogłębnymi detalami, na czterystu stronach, o
swych wizytach w toalecie lub skutkach grypy żołądkowej. No, chyba, że i taką
powieść popełnił, tylko jeszcze do niej nie dotarłam. Nie zdziwiłabym się.
To nie tak, że jestem tą książką oburzona czy zbulwersowana. Jestem
znudzona, to przede wszystkim. Wódka, wino, kobiety, znów wódka, znów kobiety,
byle jak, byle gdzie, a w międzyczasie główny bohater, pisarz-poeta,
niewątpliwie alter ego samego Bukowskiego, ma przebłyski weny twórczej i
wówczas pisze. I tak przez czterysta stron…
Naprawdę, mogę czytać o obrzydliwościach, o naturystycznych wręcz
czynnościach będących częścią żywota ludzkiego, o rzyganiu po libacji
alkoholowej, o przygodach łóżkowych. Ale jeśli autor pisze TYLKO o tym, to jest
z nim chyba coś nie tak, a i ze mną pewnie też, skoro jednak nie trzepnęłam książki
w kąt po pierwszych kilkudziesięciu stronach.
Język powieści jest prosty. Autor nie sili się na wyszukane metafory,
górnolotne wyrażenia, ale też takie zwroty nie pasowałby ani do klimatu powieści,
ani do głównego bohatera.
Tytułowe kobiety to zmyłka… Tu kobieta sprowadzona jest do nóg i jej
pupy (ładnie mówiąc), a w moim rozumieniu to nie kobieta w całym tego słowa
rozumieniu (odkrywcze ;) )
Filozoficzne przemyślenia? Owszem, w ilości szczątkowej ale są, sądzę
jednak, że mają one służyć usprawiedliwieniu autodestrukcji bohatera (autora?),
a nie przedstawić „głębię” samą w sobie. Zresztą, tych przemyśleń ukrytych pod
pijackim bełkotem nie jest tu wiele. Albo ja ich nie dostrzegam…
Mnie „Kobiety” przytłoczyły, znużyły, znudziły. Nie potrafię niestety
znaleźć zbyt wielu pozytywów, żeby zachęcić Was do lektury. Ale przeczytajcie,
warto samemu wyrobić sobie opinię.
Przeczytane: 6.11.2015
Moja ocena: 4/11
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz