Saga o Fjällbace; tom 3
Trzecia część cyklu o Fjällbace, z głównymi
bohaterami znanymi nam wcześniej z dwóch poprzednich powieści. W mojej skromnej
ocenie jest to najlepsza z dotychczasowych książek z tego cyklu. Część
obyczajowa nadal jest fajna, utrzymana na dobrym poziomie, a do tego wreszcie
podoba mi się wątek kryminalny.
Tło obyczajowe jest sympatyczne, mili bohaterowie.
Nie jest to wszystko ckliwe, naiwne, przesłodzone, Erica i Patrick mają swoje
problemy, dopada ich szara rzeczywistość dnia codziennego. To czyni ich bardzo
ludzkimi, mogliby być sąsiadami każdego z nas. Z drugiej strony, nie sięgają
ich wszystkie nieszczęścia tego świata, nie musimy się nad nimi użalać. I to
również ogromny plus, że autorka nie przesadziła w żadną stronę – ani ich nie
idealizowała, ani nie uczyniła z nich największych nieszczęśników naszego globu.
Część obyczajowa jest istotną częścią powieści, dużo wiemy o Erice, Patricku i
pozostałych, ale jest to zgrabnie wplecione w fabułę, nie przytłacza jej, nie
wychodzi na pierwszy plan.
Wątek kryminalny, jak dla mnie – naprawdę ciekawy,
wciągający, dobrze poprowadzony. Sama historia (mamy tu do czynienia z
zabójstwem dziecka) bardzo poruszająca, bo cóż jest bardziej dramatycznego niż
zamordowanie niewinnego dziecka. Interesujące były też „powroty do
przeszłości”, czyli wplecenie w fabułę rozdziałów z akcją dziejącą się
kilkadziesiąt lat wstecz. Choć takie rozwiązania spotkałam już w książkach
wcześniej, to tu jest zrobione to naprawę rewelacyjnie – dość długo te retrospekcje
nie mówiły mi nic, nie nawiązywały do obecnych wydarzeń, nie rozumiałam po co
są, choć oczywiście wiedziałam, że autorka ma jakiś cel stosując taki zabieg.
Naprawdę, udało się to autorce.
Śledztwo prowadzone jest w „zwyczajny” sposób.
Policja kluczy, krąży, ma różne podejrzenia. Na całe szczęście, póki co, pani
Lackberg wystrzega się genialnych śledczych, wpadających na rozwiązania
najbardziej zakręconych zagadek ot tak, ‘na czuja’, bez żadnych wskazówek lub
co więcej – przeciw dowodom i tropom. Fajnie wiedzieć, że Skandynawia ma też
takich ludzkich detektywów, którzy muszą śledztwo prowadzić, a nie tylko je genialnie wpadać na rozwiązania, ni stąd, ni zowąd.
No a zakończenie… to akurat nieczęsto spotykam w
powieściach, nawet tych będących częściami cyklu – takie, że naprawdę musiałam
się powstrzymywać, żeby od razu nie zacząć kolejnego tomu! Cliffhanger, jakiego
nie powstydziłyby się najlepsze seriale! Teraz już troszkę to zakończenie
przetrawiłam, ale na pewno nie będę długo czekała z lekturą kolejnej części.
Przeczytane: 11.11.2015
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz