wtorek, 27 stycznia 2015

"Opium w rosole" Małgorzata Musierowicz (9/2015)


Jeżycjada; tom 5

Kolejna część Jeżycjady, ale pierwsza, w której była jakaś wyczuwalna nutka smutku, choćby przez świadomość, w jakim czasie dzieją się wydarzenia z tej części (lata 80. XX wieku) i domysły, co też mogło stać się z tatą Borejko, skoro nie ma go w domu. I z rodzicami Kreski, bo ich również nie ma. 

Ida i Gabrysia już dorosłe, nie do końca z sielskim życiem. Mama Borejko posiwiała. Świat idzie do przodu, a w Jeżycjadzie przybywa bohaterów.
Kreska jest niesamowicie sympatyczną osóbką, a Genowefa (Lompke, Rompke, Bombke tudzież Pompke), choć nieco nierealna, przezabawna, wesoła, to bardzo potrzebująca czułości i zainteresowania. Nierealna, bo jakoś trudno mi wyobrazić sobie kilkuletnią dziewczynkę – czy to w dzisiejszych czasach, czy 30 lat temu, kiedy to dzieje się historia w „Opium…” – chodzącą po obcych ludziach od domu do domu, wpraszającą się na obiadek i nie budzącą podejrzeń. Jakoś nikt przez długi czas nie zainteresował się tym, czemu dziewczynka codziennie przychodzi na obiadek, co robią w tym czasie jej rodzice, czy są gdzieś w ogóle. Albo czy mała z domu nie uciekła? A czy rodzice się gdzieś o nią nie martwią? Nikt nie wpadł na pomysł odprowadzenia jej do domu i zamienienia słówka z jej rodzicami. Oczywiście nie zmienia to faktu, że uśmiałam się z Geni nieraz i że dodaje ona uroku tejże książce.

Polecam oczywiście :)

Przeczytane: 26.01.2015
Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz