sobota, 21 maja 2016

"My, naród" Tomasz Lis (13/2016)

Mam wrażenie, że Tomasza Lisa albo się lubi, albo bardzo nie lubi i chyba niewiele jest osób, które są gdzieś po środku. Ale może się mylę i akurat na takie osoby nie trafiłam. Ja należę do tych, które go lubią. Nie zawsze i we wszystkim się z nim zgadzam, i choć wielu jego programów telewizyjnych nie oglądałam, to to co widziałam, raczej mi odpowiadało.

Wracając do książki – trochę miałam obiekcje sięgając po nią, głównie związane z tym, na ile poruszane w niej tematy mogą być dziś aktualne (wydanie z 2008 roku). Owszem, książka z założenia dotyczyć miała nas, narodu i naszych cech, które przecież nie zmieniły się diametralnie na przestrzeni jednego dziesięciolecia, ale te nasze cechy opisane zostały w kontekście konkretnych wydarzeń politycznych. W jednym nie sposób nie zgodzić z Tomaszem Lisem – to, co opisał to w większości rzeczywiście nasze cechy narodowe, a nie tylko zachowanie pod wpływem chwili. Pisząc tę książkę dziś, autor mógłby właściwie odświeżyć wydarzenia polityczne, natomiast opis nas, Polaków, można pozostawić bez zmiany choćby przecinka. Istotną różnicą jest to, że książka została napisana przed katastrofą smoleńską, a to wydarzenie mogłoby dostarczyć Tomaszowi Lisowi kolejnych naszych przywar wartych wspomnienia w książce lub przykładów potwierdzających jeszcze dobitniej te cechy, które już w niej zawarł. Jednak jak sam autor podkreśla, cechy, o których pisze dotyczą jedynie części społeczeństwa, nie ma więc mowy o generalizowaniu. I to mi pasuje, bo generalizowania jako takiego nie znoszę.

Jedną z rzeczy, za które lubię Lisa jest podzielany przeze mnie jego pogląd, że to, co wydarzyło się w Polsce po 1989 roku i to, jak Polska w tym czasie ewoluowała to nasz ogromny sukces. Ja oczywiście również chciałabym, żeby moja pensja była większa o zero na końcu i do tego najlepiej, żeby była w euro, i żebym do każdego miejsca w Polsce mogła dojechać autostradą, ale jestem realistką i nie oczekuję, że wszystko to, co ma dziś Europa, wydarzy się u nas w 25 lat. Dodatkowo, zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy dobrze rozumieją o co chodzi w powiedzeniu „wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma” i wydają się zapominać, że ta cudowna i bogata Europa Zachodnia również ma swoje problemy – może wielokrotnie inne niż nasze, ale wcale nie mniejsze.

Książka napisana jest z humorem, z takim pozytywnym spojrzeniem, z dystansem. Lekka, stylowo dobra, z jedną uwagą – rzecz, która niesamowicie mnie irytowała to powtarzające się „jeśli idzie o…”. No zgrzytało mi to w uszach od połowy książki, bo pojawiało się zdecydowanie zbyt często.

Choć książka opisuje wiele naszych wad, to jest bardzo pozytywna i optymistyczna, a takich książek nigdy za wiele. Brak w malkontenctwa, narzekania, a za to pojawiają się próby zrozumienia skąd w naszym narodzie cechy takie a nie inne i co możemy z tym zrobić. Jak ktoś Tomasza Lisa nie lubi, to i książka zapewne mu nie będzie pasować, ale pozostałym – polecam.

Przeczytane: 15.02.2016
Moja opinia: 7/10

2 komentarze:

  1. Przeczytam! Bardzo lubię Tomasza Lisa i jego rozumienie patriotyzmu (to znaczy: nie znam jego definicji, chodzi mi o jego postawę).

    OdpowiedzUsuń