czwartek, 5 maja 2016

5na1 "Podpalacz" Wojciech Chmielarz (26/2016)

Projekt 5na1, odsłona druga!

Nadszedł czas na kolejną recenzję w ramach projektu 5na1. Pięciu blogerów rozprawia się z jedną książką. Tym razem poznaliśmy się z komisarzem Jakubem Mortką i razem z nim próbowaliśmy wyśledzić podpalacza grasującego w Warszawie. Czy podczas czytania był ogień? Kogo z nas "Podpalacz" zachęcił do lektury kolejnych powieści Wojciecha Chmielarza? Sprawdźcie sami!

Już myślałam, że mam przesyt kryminałów, bo zaczynały mnie one irytować – akcją, bo tak wydumana, że głowa mała i bohaterami – bo Ci główni to śledczy w jakiś sposób zdegenerowani, mroczni a jednocześnie genialni i niesympatyczni. Tymczasem trafiłam na „Podpalacza” Wojciecha Chmielarza i choć podchodziłam do tej książki nieufnie, zrażona ostatnimi kryminalnymi doświadczeniami, to powieści tej udało się mnie do siebie przekonać i sprawić, że autor trafia na moją prywatną i subiektywną listę pisarzy wartych obserwowania.

Mojej początkowej nieufności względem tej książki sprzyjała również okładka… Tak, wiem, że książki nie ocenia się po okładce i niejeden już raz widziałam jak wartościowe książki ktoś skrzywdził paskudną okładką. Podobnie było i tym razem. Reportaże Wydawnictwa Czarnego lubię niezmiernie, nie tylko za ich treść i poruszane tematy, ale również właśnie za to, jak są wydane – podoba mi się ich prosty, ale bardzo ‘schludny’ wygląd. Przy „Podpalaczu” coś jednak poszło nie tak i okładka zamiast przyciągać – zniechęca.

W zimową noc, w willi na warszawskim Ursynowie wybucha pożar, w którym ginie właściciel domu a jego żona zostaje ciężko poparzona. Przez krótką chwilę wygląda to na nieszczęśliwy wypadek, dość szybko jednak policja dochodzi do wniosku, że w zdarzeniu brały udział osoby trzecie. Tak zaczynają się poszukiwania tytułowego podpalacza, a my poznajemy komisarza Jakuba Mortkę.

Głównego bohatera polubiłam, z czego cieszę się ogromnie. Z sympatią do głównych bohaterów cykli kryminalnych ostatnio u mnie nie najlepiej. Jak wspomniałam na początku, coraz częściej wydają mi się oni do cna odrealnieni, koniecznie w jakiś sposób źli lub wypaczeni. Z radością poznaję więc kogoś takiego jak komisarz Mortka – daleki od ideału, mający swoje za uszami, ale tak po ludzku, w bardzo naturalny sposób. Najlepsze w nim jest właśnie to, że nie jest on żadnym superbohaterem, a komisarzem, który naprawdę mógłby istnieć. Wraz z rozwojem akcji poznajemy również życie prywatne Jakuba i jego problemy rodzinne. Autor wybrał dość stereotypowy i można by rzec oklepany obraz stróża prawa – rozwiedziony, z nienajlepszymi stosunkami z byłą żoną, ale starający się być dobrym ojcem, z kilkudniowym zarostem, mało zarabiający ale stawiający pracę na pierwszym miejscu, komisarz z krwi i kości, a najbardziej z charakteru i z zamiłowania. Mimo tej stereotypowości, komisarz nie jest postacią płaską i może jeszcze całkiem zgrabnie ewoluować.

Pozostałe postacie pojawiające się w „Podpalaczu”, tak jak i Mortka, są raczej wyraziste, nie ograniczają się jedynie do imienia, nazwiska i zawodu. O większości z nich dowiadujemy się czegoś więcej, każda z nich jest ‘jakaś’, z własnym charakterem, ze swoimi tajemnicami i niejasnymi historiami. Jedyne do czego mogłabym się doczepić, to do tego, że dialogi i kwestie wypowiadane przez poszczególnych bohaterów można by bardziej zróżnicować, nadać cechy charakterystyczne temu, co mówi dana postać. Jak to w życiu, każdy ma jakiś styl mówienia, ulubione słówko, manierę, która go wyróżnia. Tego w „Podpalaczu” odrobinkę mi zabrakło.

Rozwój akcji jest ciekawy, nie można mu odmówić elementów zaskoczenia przy jednoczesnym zachowaniu spójności i logiki. Kolejne wydarzenia nie biorą się znikąd, nie są naciągane, nie mamy poczucia, że autor używał grubych nici by całą historię utrzymać w ryzach. To na plus, bo męczą mnie cudowne i nieprawdopodobne zwroty akcji spotykane czasem w powieściach kryminalnych.
Historie, które się tu dzieją są wiarygodne, policja, która bada sprawę wygląda jak polska policja, gdzie niejednokrotnie stróże prawa są zmęczeni szarością posterunków i niezbyt imponującą wysokością swych pensji.
Poza głównym wątkiem kryminalnym, jakim jest poszukiwanie podpalacza, do fabuły autor wplótł dodatkowe historie. Są to zarówno mniej znaczące wątki kryminalne, jak i historie rodzinne – samego Mortki, ale też i innych bohaterów. To wszystko sprawia, że powieść jest wielopłaszczyznowa i jeszcze bardziej prawdziwa. 

Warte zauważenia jest również zakończenie powieści. Nie twierdzę, że jest ono idealnie po mojej myśli (sama nie umiem określić, czy mi się ono podoba czy nie…), ale doceniam, że jest ono inne, nie najprostsze. Nie jest to sielankowy happy end, moralnie jasny. Bardzo jestem ciekawa czy jego konsekwencje będą widoczne w kolejnych częściach.


Hegemonia skandynawskich kryminałów została złamana już jakiś czas temu, polskich autorów biorących się za ten gatunek jest coraz więcej. Raz wychodzi to lepiej, raz gorzej. Z wielką radością Wojciecha Chmielarza dodaję do tych, którym wyszło lepiej.

Przeczytane: 17.04.2016
Moja ocena: 7/10

Recenzje pozostałych blogerów biorących udział w projekcie znajdziecie tutaj:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz