poniedziałek, 9 maja 2016

"Marzenie Celta" Mario Vargas Llosa (13/2015)

Powiem szczerze, nie wiem od czego zacząć moją opinię o „Marzeniu Celta” mojego ukochanego mistrza. Boję się, że cokolwiek nie powiem, nie będzie to w pełni oddawało tego, co w tej chwili kłębi się w mojej głowie, a już na pewno, nie będzie w stanie oddać choć cząstki geniuszu pisarskiego Llosy. Od razu uprzedzę, że pałam miłością bezgraniczną do książek tego autora, do jego stylu, języka, pomysłowości i geniuszu, więc opinia poniższa może zawierać momenty mocno subiektywne (jak właściwie każda opinia).

Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie z kilku powodów:
  • Autor znów mnie zaskoczył. To, jaką różnorodnością cechują się tematy jego powieści, wychodzi poza moje granice pojmowania ‘pisarstwa’. Powala mnie wręcz świadomość, że Llosa doskonale pisze o przeróżnych tematach, czasem nie mających ze sobą nic wspólnego i czego by się nie podjął – wychodzi mu to rewelacyjnie. Dla mnie to właśnie jedna z przesłanek jego geniuszu.
  • Sięgając po „Marzenie Celta” nie miałam pojęcia o czym powieść jest, więc znów zaskoczenie – autor pisze o faktycznie żyjącym kiedyś irlandzkim patriocie, bojowniku o wolność Irlandii, konsulu brytyjskim potępiającym w swych raportach traktowanie miejscowej ludności Kongo i Amazonii przez przybyszów z Europy.
  • Llosa bardzo obrazowo przedstawił Kongo i Amazonię oczami głównego bohatera. W obrazach tych nie brak okrucieństwa, nieludzkiej (hmm, a jednak ludzkiej) przemocy, znęcania się nad drugim człowiekiem. Kolonializm ma tu paskudną twarz. A powtarzając za Rogerem, „Kongo, znowu Kongo. Wszędzie Kongo”. Ogrom okrucieństwa przeraża i sprawia, że znów zaczynamy się zastanawiać czy są jakieś granice dla człowieczych postępków.
  • Niesamowite jest to, ile czasu i wysiłku musiał w tę powieść autor włożyć. Powieść dokładna, w której fikcja miesza się z rzeczywistością, nie brak tu wielu detali, szczegółowych opisów miejsc, przywołanych wielu nazwisk. Nie mogę wyjść z podziwu, że autorowi ‘chciało się’ aż tak zgłębić temat. To świadczy jedynie o tym, że Nobel przyznany autorowi nie sprawił, że spoczął on na laurach, a ponoblowskie powieści też mogą być genialne. Absolutnie podziwiam Llosę za to, ile pracy, serca, wysiłku wkłada w każdą swą powieść.
Dzieło godne mistrza. Polecam, choć nie łatwa i przyjemna to lektura.

Przeczytane: 7.02.2015
Moja ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz