niedziela, 10 kwietnia 2016

"Dziecko Rosemary" Ira Levin (10/2016)

To jeden z niewielu przypadków, gdzie film trafił do mnie bardziej niż książka. I choć książkę uważam za mocno przeciętną, to jej lektura sprawiła, że mam ochotę raz jeszcze obejrzeć film Romana Polańskiego, zwłaszcza, że filmu nie pamiętam zbyt dobrze. Ale pamiętam jedno – film mi się podobał, nie był nudny i zdecydowanie był „jakiś”. Niestety, tego samego nie mogę powiedzieć o książce.

Znając tematykę, chciałam by książka mnie zaniepokoiła, chciałam poczuć grozę, chciałam by kobiecy obłęd wylewał się ze stron powieści i powodował ciarki na mojej skórze.  

Historia nie jest banalna, temat nie jest oklepany – wszystko wskazywałoby na to, że można z tego stworzyć niezłą opowieść. I choć fabuła ma potencjał, to książka jest zwyczajnie nudna. Brak jej dynamiki, wiele akcji jest przewidywalnych, a główna bohaterka poraża naiwnością.
Po jakimś czasie, kiedy mniej więcej wiemy już o co w powieści chodzi, bez trudu możemy zgadywać, czy nowo pojawiający się bohater będzie tym złym czy dobrym.

Mam nieodparte wrażenie, że tytuł „Dziecko Rosemary” swą popularność zawdzięcza właściwie (jedynie?) filmowi. Nie sądzę, by sama książka miała szansę tak mocno zaistnieć w kanonie horroru, jak ma to miejsce. Słowa uznania należą się Romanowi Polańskiemu, że dostrzegł w tej książce coś, co skłoniło go do pracy z tą książką. Jego scenariusz i reżyseria wydobyły z tematu to, co należało wydobyć – grozę i namacalne wręcz szaleństwo, którego bliska jest główna bohaterka. Tego w książce mi zabrakło, choć można było się domyślić, że to tak naprawdę powinno stanowić kanwę powieści.

Niewątpliwie w zbudowaniu klimatu w filmie pomogła muzyka Krzysztofa Komedy – naprawdę wspaniała.

Na ostatnie sceny powieści spuszczę zasłonę milczenia… Sama nie wiem, czy bardziej jestem zażenowana taką wizją antychrysta, czy mam pod nosem się uśmiechać nieco z politowaniem – wygląda na to, że autorowi brakło pomysłu na to, jak całą historię zakończyć.

Jak wspomniałam, po książce nabrałam ochotę by raz jeszcze obejrzeć „Dziecko Rosemary”, ale raczej nie skuszę się w przyszłości na ponowną lekturę tejże powieści. 

Przeczytane: 31.01.2016
Moja ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz