piątek, 13 marca 2015

"Zaginiona dziewczyna" Gillian Flynn (23/2015)

Ku mojemu zaskoczeniu – książka ta nawet mi się podobała. Może to dlatego, że nie miałam żadnych oczekiwań. Wręcz przeciwnie – nastawiałam się na wielkie rozczarowanie (bo takie zazwyczaj mnie spotyka, kiedy sięgam po zachwalane wszem i wobec bestsellery).

Przede wszystkim, podobał mi się sposób prowadzenia narracji, pokazanie wydarzeń z dwóch stron – Amy, zaginionej dziewczyny i Nicka, jej męża.
Czytałam zarzuty, że książka, a zwłaszcza jej pierwsza część jest przegadana, że za dużo szczegółów. A mi się to właśnie podobało. Nie rzuciło mi się w oczy zbyt wiele fragmentów, które z czystym sumieniem mogłabym z książki usunąć. Fakt, trochę czekałam, kiedy wreszcie coś konkretnego się wydarzy, ale w tej powieści to ‘czekanie’ absolutnie mi nie przeszkadzało.

Przemyślana postać Amy jest niesamowicie intrygująca. Przerażają mnie takie osoby, aż strach myśleć, że ktoś taki może istnieć naprawdę i żyć obok nas.

Nie pamiętam, kiedy zorientowałam się kto jest ‘sprawcą’, na pewno nie było to po kilku stronach, jak niektórzy twierdzą, że tyle im zajęło odgadnięcie co i jak. Niemniej, przez jakiś czas po tym, jak już właściwie było jasne kto i co, to wypierałam to z głowy, mając nadzieję, że może jednak jeszcze coś się zmieni. Swoją drogą, sama nie wiem, czy bar)dziej przerażające jest to, że inteligentni ludzie potrafią mieć takie problemy psychiczne, czy to, że ludzie z problemami psychicznymi potrafią być tak inteligentni. Bo żeby takie coś wymyślić, to i trzeba ‘mieć z głową’ (przepraszam za kolokwializm, ale bardzo mi on tu pasuje…), ale też trzeba być bardzo inteligentnym.

Oczywiście, dostrzegam fakt, że wiele z przedstawionych wydarzeń jest mało realnych, niektóre historie grubymi nićmi szyte. Poza tym, ja wiem, że są zbrodnie przygotowywane latami, że ktoś nosi w sobie dziwne historie długi czas, ale mimo wszystko, wydarzenia z „Zaginionej dziewczyny” w prawdziwym życiu trudno mi sobie wyobrazić.

Nie podobało mi się samo zakończenie – nie tak wyobrażałam sobie dalsze losy bohaterów. Ale cóż, można na to spojrzeć z pozytywnej strony i stwierdzić, że autorka mnie zaskoczyła :) No i liczę się z tym, że nie każde zakończenie w każdej książce musi być po mojej myśli.

W każdym razie – arcydziełem tego w żadnym wypadku nie nazwę, ale rozczarowana nie jestem i przyznaję, że nawet mi się to podobało.

Przeczytane: 13.03.2015
Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz