wtorek, 17 stycznia 2017

"Witaj na świecie, maleńka" Fannie Flagg (3/2017)

Ciepła, zabawna, choć nie zawsze o wesołych rzeczach, nieco wyidealizowana powieść. Nie mogłam się w nią początkowo wkręcić, ale im dalej tym było lepiej.

Rajem na ziemi jest Elmwood Springs, a ‘tym złym’ okazuje się być wielki, głośny i bezwzględny świat mediów. Dwa bieguny codziennego życia w Ameryce lat 70. XX wieku. 

Główna bohaterka to Dena, trzydziestoparoletnia, utalentowana  dziennikarka, w której życie wplecione są zarówno wzloty – głównie te zawodowe, jak i upadki – tu bardziej te prywatne. Z pozoru szczęśliwa, spełniona, rankami często budzi się nie pamiętając wieczoru i nocy. Czyli takie celebryckie życie, tylko kilkadziesiąt lat wstecz. Pod pewnymi względami niewiele się zmieniło na przestrzeni lat. 

No cóż, taki to gatunek i takie przeznaczenie tej książki, że musi być happy end. Miało być ciepło, szczęśliwie, nieco nostalgicznie. I tak było. Choć takie słodkie czytadełka to nie mój ulubiony rodzaj powieści, to od czasu do czasu zimową porą można takie coś poczytać. A dodatkowym plusem jest to, że choć było słodko, to nie za słodko – był też smutek, nostalgia, nieco refleksji. Na minus – objętość książki. Choć czyta się szybko, to blisko 500 stron to odrobina za dużo w tym przypadku.

Przeczytane: 7.01.2017
Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz