poniedziałek, 11 lipca 2016

"Amandine" Marlena de Blasi (56/2015)

Ku mojemu zaskoczeniu, powieść okazała się o wiele lepsza niż się spodziewałam. Wciągnęła mnie bardzo, ciekawa byłam losów bohaterów (a właściwie bohaterek).
Tytułowa Amandine to dziewczynka, która zaraz po urodzeniu trafia z Polski do klasztoru w Montpellier i tam jest wychowywana przez siostry, mniej lub bardziej jej przychylne. Powieść rozpoczyna się przed wybuchem II wojny światowej, obejmuje kilka lat więc i realia wojny są w treść książki wplecione.

Powieść napisana jest malowniczo, pięknym językiem – nie wiem, czy to typowe dla tej autorki, bo to pierwsza jej powieść jaką czytałam. Zdania są proste, dość zwięzłe, ale przez to ma się wrażenie, że nie ma zbędnych słów, że to co jest, jest takie, jakie akurat być powinno.

Zawsze ujmuje mnie, kiedy autor nie-Polak podejmuje tematy związane z Polską, wplata bohaterów, wątki łączące się z naszym krajem. Nie wiem, może to jakiś niedopieszczony patriotyzm we mnie, ale tak już właśnie mam :) Tak też było i tym razem. Amandine bowiem to właściwie Polka – tyle tylko, że sama o tym nie wie. Mamy Kraków, hrabinę Czartoryską, wzmiankę o wojnie w Polsce (choć to akurat pokazane jest delikatnie, wręcz zbyt łagodnie).

Spodobał mi się również sposób przedstawienia bohaterów. Każdy, który się pojawia, jest wyrazisty, inny, ale z drugiej strony, nie ma zbędnych rozbudowanych ich opisów. Wiemy tyle, żeby sobie ich dobrze wyobrazić – jak wyglądają, jacy są. Natomiast większość ich cech da się wyczytać z ich czynów, autorka nie musi wprost nazywać rzeczy po imieniu. Nie mówi, kto jest zły, zawzięty, a kto dobry, do rany przyłóż. To doskonale widać w ich zachowaniu i znów – podoba mi się, że autorka nie przesadza z ilością słów.

Sięgając po książkę nie miałam żadnych oczekiwań – nie znałam autorki, nawet nie wiedziałam, czy to autorka współczesna czy nie, nie miałam pojęcia o czym jest książka, ale naprawdę, podobała mi się. Chętnie przeczytam coś innego pani de Blasi. 

Przeczytane: 1.07.2015
Moja ocena: 7/10

2 komentarze:

  1. Marlena potrafi uwieść... ale! czytając: "Tysiąc dni w Wenecji" poczułam znużenie ... :)
    Jednakże ma piękne okładki książek... a opisy tych wszystkich cudownych miejsc sprawiają, że chcę się tam znaleźć: TERAZ! ZARAZ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety nie znam nic innego tej autorki, ale nadrobię! "Tysiąc dni w Wenecji" brzmi ładnie, ale skoro Cię nieco znużyło, to może coś innego jej poczytam najpierw!

      Usuń