- głupota książkowej dr Temperance Brennan jest porażająca
- postęp technologiczny naprawdę ułatwia pracę i życie
- nieczęsto się to zdarza, a jednak – wolę ekranizację , choć dość luźno zaadaptowaną, niż książkę…
„Zapach śmierci” (książka występująca również pod tytułem „Déjà Dead”)
to pierwsza część cyklu „Kości”. Opowiada o losach, głównie zawodowych, pani
antropolog, dr Temperance Brennan. Tempe mieszka i pracuje w Quebec, a
przyjechała z Karoliny Północnej, gdzie zostawiła córkę i burzliwe małżeństwo,
o niejasnym dla mnie obecnym statusie. Tempe współpracuje z miejscową policją i
choć współpraca nie wygląda różowo, to obie strony dążą do rozwikłania zagadki
morderstwa kobiety, której poćwiartowane zwłoki znajdują w plastikowym worku.
O tym, że serial „Kości” kręcony jest na podstawie książki dowiedziałam
się całkiem niedawno. Serial zaczęłam oglądać półtora roku temu i bardzo
przypadł mi do gustu. Zachęcona dobrymi wrażeniami z serialu, szybciutko
poszukałam pierwszej części z serii książek o dr Brennan. No i klops… O ile
serial ogląda mi się bardzo szybko, tak z „Zapachem śmierci” było o wiele gorzej.
Pierwsze 200 stron było nudne. Po prostu nudne. Rozwlekłe, nijakie. Owszem, jak
na pierwszą część cyklu przystało, dowiedziałam się co nieco o głównej
bohaterce, ale poza tym, to lektura pierwszej połowy książki nie wniosła za
wiele do rozwoju akcji. Całą książkę czytałam pewnie ze trzy miesiące, z czego
ponad dwa zeszły mi na pierwszą połowę. W tym czasie zdążyłam przeczytać sporo
innych książek i mało mnie ciągnęło do powrotów na strony cyklu „Kości”. Z trudem,
ale jednak wracałam, bo żal mi było porzucać książkę w połowie. Druga połowa
była już zdecydowanie lepsza. Jak zaczęło się coś dziać, to się już działo i
wciągało.
Główna bohaterka, Temperance Brennan, jest zupełnie inna od Tempe
serialowej. Właściwie nie łączy je nic. Mają inne charaktery, inaczej wygląda
ich sytuacja rodzinna. Inaczej się zachowują, inaczej mówią. Jedynym wspólnym
mianownikiem jest niesamowity instynkt obu dr Brennan. To ich przeczucia
prowadzą śledztwo zarówno to w książce, jak i w serialu, na właściwy tor.
Poraża głupota książkowej dr Brennan. Nie znajduję wytłumaczenia na jej
notorycznie nielogiczne zachowanie. Od tak wykształconej i mądrej kobiety,
która angażuje się w sprawę morderstwa, oczekuję zupełnie innego zachowania. Ja
rozumiem, że akcja musiała się na czymś opierać i czymś trzeba zapełnić kolejne
strony powieści, ale czy od razu trzeba to robić poprzez pozbawianie głównej
bohaterki rozumu?
Dość zabawnie czyta się książkę, w której rozwój akcji w dużej mierze
opiera się na technologii, a której akcja dzieje się w połowie lat 90. Brak
komórek, ograniczone wykorzystanie komputerów, nie mówiąc już o internecie – to
dobitnie pokazuje, jak postęp technologiczny ułatwia życie i pracę wielu z nas.
I choć mija ‘zaledwie’ 20 lat od czasu, w którym rozgrywa się akcja „Zapachu
śmierci”, to postęp technologiczny dokonał się w tym czasie ogromny.
Książka ma sporo minusów, z czego największe to właśnie nużące opisy i
głupota w działaniu Temperance. Niemniej, druga połowa książki mnie wciągnęła,
więc ostatecznie książki nie oceniam bardzo źle. Nie ukrywam, że dodatkowym
plusikiem dla książki jest to, że lubię serial i mam nadzieję, że kolejne części cyklu będą ciekawsze. Choć
póki co, to odczekam trochę z kolejną częścią serii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz