Lubelska kamienica, niby losy kilkudziesięciu osób, ale tak naprawdę to
losy całego Lublina, a może nawet całej Polski okresu wojennego.
Żydzi, katolicy, prawosławni; biedni i bogaci; znani i nieznani. Losy
bohaterów przeplatają się, nie ma tu chronologii, historia nie idzie piętrami
kamienicy.
Kamienica to niejako główna bohaterka tej książki, to ona jest częścią
wspólną opowiedzianych historii. Ludzie odchodzą, przychodzą nowi, życie
przemija, historie się toczą, a kamienica trwa, wciąż ta sama. Wędrując przez
treść książki miałam wrażenie jakbym oglądała album fotograficzny, na
kartach którego uwiecznione jest to, co
działo się w życiu mieszkańców kamienicy. Kolejne krótkie rozdziały reportażu
przeskakują jak klatki kliszy. Parter, trzecie piętro, pierwsze. Franciszka
Arnsztajnowa, jej rodzina, Józef Czechowicz.
To właśnie historia Czechowicza
poruszyła mnie najbardziej. Twórczość poety nie jest mi obca, ale zdałam sobie
sprawę, że o losach jego samego wiedziałam niewiele. Tytuł książki Hanny Krall
pochodzi właśnie ze słów Czechowicza, który żegnając się z Franciszką pokazuje
na dłoni swoją linię życia: „Nic złego nie może mi się przytrafić (…) Wspaniała
prawda? Wyjątkowo długa linia!”. Czechowicz kilka dni później wyjeżdża, dociera
do Lublina. Hanna Krall w wyjątkowo oszczędny w słowa, a przy tym niesamowicie
przejmujący sposób pisze o tym, jak poeta ginie:
„Poszedł się ogolić.
Zaczął się nalot.
Bomba spadła na zakład fryzjerski.
W zakładzie było kilku mężczyzn. Wszyscy ocaleli – poza jednym. Jego
szczątki wydobyto spod gruzów.
W kieszeni znaleziono książkę, słownik polsko – niemiecki, z napisem
własność Józefa Czechowicza.”
To właśnie to, co niezmiennie zadziwia mnie u Hanny Krall – to, jak w kilku
linijkach, w kilku słowach umie ona opowiedzieć o umieraniu. To, jak w niesamowity
sposób potrafi ona zmieścić tyle ludzkich historii i ogrom różnych emocji na
nieco ponad stu stronach. Wiem, że wynika to z jej zdolności do zachowania
surowego wręcz reporterskiego stylu, ale za każdym razem to zadziwia. Doceniam,
że w jej książkach nie ma jednego zbędnego słowa.
Przeczytane: 5.01.2016
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz