„Granica
między zalecaniem się i naprzykrzaniem jest bardzo subtelna”
Nawet nie
zdajemy sobie sprawy, ile osób mijamy każdego dnia na ulicy, w autobusie, w
sklepie. Pewnie większość z nas nie zwraca większej uwagi na pana siedzącego
obok nas w poczekalni u lekarza, na panią stojącą za nami w kolejce w aptece,
na taksówkarza, na kierowcę autobusu, na osobę, na którą niechcący wpadliśmy,
przeprosiliśmy i po sekundzie o niej zapomnieliśmy. Nie zwracamy na nich uwagi,
a już na pewno nie zakładamy, że są to osoby, które mogą nam zatruć życie.
Julia,
wesoła, młoda dziewczyna, pracująca w salonie operatora sieci komórkowej,
szczęśliwie zakochana w zapracowanym Pawle, staje się ofiarą stalkera. Zanim
zda sobie sprawę z tego co się dzieje, minie sporo czasu, w którym dziewczyna,
początkowo zaciekawiona i zafascynowana tajemniczym wielbicielem podsyłającym jej
kwiaty, powoli z tej wesołej i uśmiechniętej Julii zmienia się w kłębek nerwów,
bojący się własnego cienia. A wszystko utrudnia fakt, że otoczenie Julii
jeszcze dłużej nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji i podśmiewując się zapewnia,
że kwiaty i SMSy to bardzo romantyczne i niegroźne sposoby okazywania
zainteresowania. A jednak, „granica między uwielbieniem a nękaniem jest cienka”.
Kiedy cichy wielbiciel Julii ją przekracza, ta nie potrafi już zasnąć bez
tabletek, policja i najbliżsi nie okazują się pomocni a bez tego walka ze stalkerem
jest niesamowicie trudna. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak bardzo musi
to wpływać na psychikę, jak bardzo podkopuje to wiarę w siebie. Walczysz nie
tylko ze stalkerem, ale z najbliższymi, by ci uwierzyli i z samą sobą, by nie
zwariować i nie odpuścić. Bo przecież czasem łatwiej jest się poddać niż
samotnie walczyć.
Nie czytałam
wcześniej żadnej książki traktującej o problemie stalkingu. Być
może znam kogoś, kto padł ofiarą stalkera. To, co o tym słyszałam oczywiście wydawało mi się
poważne, ale nigdy na własnej skórze nie odczułam prawdziwej grozy wynikającej
ze stalkingu. Oldze Rudnickiej udało się taką grozę wzbudzić. Autorka doskonale
tworzy odpowiedni klimat, stopniowo i przemyślanie buduje napięcie. Z każdą
stroną książki ja, czytelniczka, zaczynam denerwować się coraz bardziej. Boję
się za Julię, złoszczę się na głupie błędy przyjaciółek, zaciskam pięści kiedy
mowa o jej prześladowcy. Po tym właśnie poznaję dobrą powieść psychologiczną –
kiedy lektura wzbudza we mnie cały wachlarz emocji, kiedy bardzo emocjonalnie ‘przechodzę’
przez książkę. Bo „Cichy wielbiciel” to dla mnie bardziej powieść
psychologiczna, niż kryminał czy thriller, jak to właśnie książka jest
klasyfikowana.
Nie pozostaje
mi nic innego, jak tylko tę książkę Wam polecić.
Przeczytane: 23.01.2016
Moja ocena: 8/10
Nie czytałam tej książki. na pewno po nią sięgnę. Ale polecam "Fartowny pech"tejże.
OdpowiedzUsuń