Oj, ależ mi się to nie podobało…
Nie będę książki porównywała do innych dzieł Kinga, bo ani za dużo
Kinga nie czytałam, żeby to robić, ani nie oceniam tej książki przez pryzmat
„spodziewałam się po Kingu czegoś więcej”, bo tak nie jest. Szczerze mówiąc,
chciałam po Kinga sięgnąć bo rzeczywiście mało go znam (czytałam wcześniej
jedynie „Zieloną milę” i „Lśnienie”) i owszem, miałam nadzieję, że trafię na
powieść mistrza, która mnie pochłonie i tak przyciągnie, że nie będę mogła
doczekać się kolejnej powieści jego. No tak się nie stało, ale do samego autora
oczywiście się nie zrażam i chętnie wkrótce przeczytam coś bardziej
„Kingowego”.
Opowieść zaczyna się bardzo obiecująco, sam pomysł na historię od
początku mnie zainteresował i wydał się dobry. Niestety, poza dobrym pomysłem,
nie podobało mi się tu nic więcej.
Nie podobał mi się styl, język jakim posługiwał się autor. Nie podobał
mi się psychol Brady – był aż za bardzo psycholowaty. I nie, zdecydowanie nie
odbieram tego jako dobrą kreację – że taki miał być i autorowi się to udało,
skoro bohatera nie polubiłam. A już te wątki, w których psycholek opowiadał o
pożądliwym swym stosunku do własnej matki i o macaniu jej piersi – no dziękuję
bardzo, ale mnie to odrzuca, nie przyciąga. Serio, nie da się już napisać
kryminału bez wstawek seksualno-perwersyjnych? Przecież Brady i bez tego był
już wyjątkowo wypaczony.
Samo prowadzenie sprawy – mamy oczywiście emerytowanego policjanta oraz
kilka dość przypadkowych osób (aczkolwiek umiejętności tych osób nie są
przypadkowe; aż dziw bierze, że posiadają akurat te cechy i umiejętności, które
pozwalają na rozwiązanie zagadki). Typowo. Momentami przewidywalnie. Postacie
zbudowane i opisane są dobrze, niemniej chwilami brak w nich logiki – raz
zachowują się błyskotliwie, inteligentnie, po to, by za chwilę zrobić coś
niesamowicie głupiego. Większość akcji jest dość przewidywalna, nie ma tu
większych zaskoczeń w następnych krokach „detektywów”, ani w zachowaniu
poszukiwanego. Brak zaskoczenia jest też niejako powiązany z tym, że winnego
znamy od początku a jego historię poznajemy od niego samego przez całą akcję
książki. Do tego, zakończenie troszkę ‘od czapy’.
Podsumowując, nie podobało mi się. Szczerze wątpię, czy książka
odniosłaby taki sam sukces, gdyby sygnowana była jakimś innym, mniej popularnym
nazwiskiem. King mógł sobie na takie coś pozwolić, nie wpłynie to na
postrzeganie go jako ‘mistrza’, ale gdyby usunąć tą pozycję z jego dorobku, to
pewnie za wiele by się nie stało.
A teraz muszę sobie szybciutko jakiś horror Kinga znaleźć, żeby zatrzeć
to nieprzyjemne wrażenie po „Panu Mercedesie”.
Przeczytane: 27.02.2015
Moja ocena: 4/10
A dla mnie te wszystkie argumenty przeciw, to są własnie atuty. Ta książka to jedyne dzieło tego autora, które mi się podobało.
OdpowiedzUsuńhaha, no ile osób, tyle opinii :) dobrze, że tak jest, przynajmniej każda książka znajdzie swojego amatora :) pozdrawiam!
UsuńA dla mnie te wszystkie argumenty przeciw, to są własnie atuty. Ta książka to jedyne dzieło tego autora, które mi się podobało.
OdpowiedzUsuńA mnie się ta książka bardzo podobała. :) Czytałam trochę Kinga i w zasadzie wkurza mnie to jego gawędziarstwo - tutaj było tego mniej, coś się działo, a scenariusz był bardzo prawdopodobny. To jedna z moich ulubionych książek Stefana. ;)
OdpowiedzUsuńJa go znam nadal niewiele. Ale z tego co go poznałam - to ta na pewno typowa dla niego nie jest. Wole chyba jednak jego nieco paranormalne historie niż takie kryminały :)
Usuń