Wstyd przyznać, ale do czasu tej
lektury nie bardzo wiedziałam z czym powiązać panią Stefanię… Owszem, nazwisko
o uszy mi się obiło, może nawet w kontekście radia czy kabaretu, ale raczej w
dalekim kościele te dzwony biły. Cieszę się więc, że trafiłam na jej
autobiografię i moja niewiedza choć trochę została ukrócona.
„Już nic nie muszę” czyta się bardzo
przyjemnie. Książka napisana jest ładną polszczyzną, momentami taką ‘z tamtych
czasów’ – co bardzo lubię. Miłe (i po prostu ładne) są wspomnienia autorki o
innych satyrykach czy pisarzach (np. o Brzechwie).
Autorka pokazuje nam swoje życie od
młodości aż do czasów teraźniejszych. Czyli całe jej życie. Historie rodzinne,
historie miłosne, trudną rzeczywistość życia w Polsce na przestrzeni XX wieku.
Wszystko to pokazane jest w sposób taki, że nic nie nudzi, nie przytłacza,
jedno wydarzenie nie dominuje nad innymi.
Pani Stefania jest w książce naturalnie dowcipna – nie sili się na żarty, a one same wychodzą. Urzeka autoironią i spojrzeniem na siebie z dystansem. Takie książki lubię. Zachęcam, naprawdę warto po autobiografię Pani Stefani sięgnąć.
Przeczytane: 7.05.2016
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz