poniedziałek, 3 listopada 2014

"Jeździec miedziany" Paullina Simons (61/2014)

Nie przepadam za romansidłami, więc z założenia gatunek średnio dla mnie. Mimo wszystko, czasem lubię oderwać się od innych gatunków i wciągnąć się w romans, więc do lektury podchodziłam pozytywnie nastawiona, zachęcona mnóstwem pozytywnych opinii o książce.
 
Książka jest wciągająca - wciągnęła mnie na tyle, że żeby nie rozstawać się z nią, zarówno ją czytałam, jak i słuchałam audiobooka w samochodzie. Pomimo jej objętości, czyta się szybko.

Pierwsza połowa książki podobała mi się zdecydowanie bardziej. Nie znam się na historii na tyle, żeby ocenić, czy obraz życia w ówczesnym Leningradzie przedstawiony jest prawdziwie, ale na pewno jest to opowiedziane bardzo obrazowo, nie trudno wczuć się w tamtejsze realia. To zresztą – ta obrazowość, przewija się przez całą książkę. Wszystko opowiedziane jest tak, że na własnej skórze można poczuć warunki pracy w fabryce czołgów lub wyobrazić sobie przerażenie, gdy się wie, że ma się dwa ziemniaki na obiad dla całej rodziny. Barwny język to zdecydowanie zaleta tej książki.

I na tym koniec plusów…

Tatiana jest osobą tak naiwną i głupiutką, że trudno uwierzyć, że udało jej się przetrwać – bo jednak wiele sytuacji wymagało sprytu, żeby przeżyć.
Najgłupsza scena w książce – kłótnia Tatiany i Aleksandra o nic, kiedy Aleksander odnalazł Tanię i do niej pojechał (nie pamiętam gdzie, ale było to wtedy, gdy nie wiedział jeszcze o śmierci Daszy). Kompletnie nie pasowało to do całego wizerunku Tatiany i Aleksandra.
Postać Tatiany bardzo mnie irytowała, nie lubię takich „ciapowatych” kobiet. Raz jeszcze – że ona wojnę przetrwała, to nieprawdopodobne.

Druga połowy książki, w mojej opinii, o wiele gorsza. Na jej podstawie można orzec, że wielka miłość Tatiany i Aleksandra polega na niewychodzeniu z łóżka (no bo przecież nie na płaskich, idiotycznych dialogach występujących i tak w śladowej ilości). Tyle właściwie zapamiętałam (w miesiąc po skończeniu lektury). Nie potrafię sobie oczywiście wyobrazić realiów wojny, ale wg mnie trochę to głupie, że w tak ciężkich warunkach, jedyne o czym myślą tak wielce zakochani, to kochanie się w kolejnych miejscach… Do licha, erotyka na stu stronach? Wystraszona, cichutka Tania spółkująca z Szurą w łaźni, gdzie wszyscy podsłuchują? Naiwność i głupota aż kipi z tych stron, a króliki mogłyby się od tej pary sporo nauczyć.

Przeczytam kolejne części (po małej przerwie), bo mimo wszystko historia wciągająca, ale nie wpadłam w zachwyt, jakiego się spodziewałam. Za dużo naiwności w tym wszystkim. Na pewno nie jest jeden z lepszych romansów, jakie czytałam, ani żadna wielka epicka powieść. 

Przeczytane: 1.11.2014
Moja ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz