Nie przepadam za romansidłami, więc z założenia gatunek średnio dla
mnie. Mimo wszystko, czasem lubię oderwać się od innych gatunków i wciągnąć się
w romans, więc do lektury podchodziłam pozytywnie nastawiona, zachęcona
mnóstwem pozytywnych opinii o książce.
Książka jest wciągająca - wciągnęła mnie na tyle, że żeby nie rozstawać
się z nią, zarówno ją czytałam, jak i słuchałam audiobooka w samochodzie.
Pomimo jej objętości, czyta się szybko.
Pierwsza połowa książki podobała mi się zdecydowanie bardziej. Nie znam
się na historii na tyle, żeby ocenić, czy obraz życia w ówczesnym Leningradzie
przedstawiony jest prawdziwie, ale na pewno jest to opowiedziane bardzo
obrazowo, nie trudno wczuć się w tamtejsze realia. To zresztą – ta obrazowość,
przewija się przez całą książkę. Wszystko opowiedziane jest tak, że na własnej
skórze można poczuć warunki pracy w fabryce czołgów lub wyobrazić sobie przerażenie,
gdy się wie, że ma się dwa ziemniaki na obiad dla całej rodziny. Barwny język
to zdecydowanie zaleta tej książki.
I na tym koniec plusów…
Tatiana jest osobą tak naiwną i głupiutką, że trudno uwierzyć, że udało
jej się przetrwać – bo jednak wiele sytuacji wymagało sprytu, żeby przeżyć.
Najgłupsza scena w książce – kłótnia Tatiany i Aleksandra o nic, kiedy
Aleksander odnalazł Tanię i do niej pojechał (nie pamiętam gdzie, ale było to
wtedy, gdy nie wiedział jeszcze o śmierci Daszy). Kompletnie nie pasowało to do
całego wizerunku Tatiany i Aleksandra.
Postać Tatiany bardzo mnie irytowała, nie lubię takich „ciapowatych”
kobiet. Raz jeszcze – że ona wojnę przetrwała, to nieprawdopodobne.
Druga połowy książki, w mojej opinii, o wiele gorsza. Na jej podstawie
można orzec, że wielka miłość Tatiany i Aleksandra polega na niewychodzeniu z
łóżka (no bo przecież nie na płaskich, idiotycznych dialogach występujących i
tak w śladowej ilości). Tyle właściwie zapamiętałam (w miesiąc po skończeniu
lektury). Nie potrafię sobie oczywiście wyobrazić realiów wojny, ale wg mnie
trochę to głupie, że w tak ciężkich warunkach, jedyne o czym myślą tak wielce
zakochani, to kochanie się w kolejnych miejscach… Do licha, erotyka na stu
stronach? Wystraszona, cichutka Tania spółkująca z Szurą w łaźni, gdzie wszyscy
podsłuchują? Naiwność i głupota aż kipi z tych stron, a króliki mogłyby się od
tej pary sporo nauczyć.
Przeczytam kolejne części (po małej przerwie), bo mimo wszystko
historia wciągająca, ale nie wpadłam w zachwyt, jakiego się spodziewałam. Za
dużo naiwności w tym wszystkim. Na pewno nie jest jeden z lepszych romansów,
jakie czytałam, ani żadna wielka epicka powieść.
Przeczytane: 1.11.2014
Moja ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz