Kiedyś nie ciągnęło mnie
wcale do political fiction, ale
„Wotum nieufności” czytało się sprawnie, akcja wciągała, była realna,
bohaterowie różni i ciekawi. Nie ma co szukać podobieństw z naszą obecną
sytuacją polityczną, z wydarzeniami czy z politykami. Nie w tym rzecz, bo na
siłę doszukać się czegoś można, ale nic to nie wniesie do odbioru powieści.
Początkowo miałam takie zapędy i starałam się znaleźć odpowiedników dla Darii,
Patryka i innych bohaterów powieści, ale szybko dałam sobie z tym spokój. Nasza
władza sama sobie pisze historię – coś na kształt groteski: jest tragizm i
komizm, fantastyka i realizm. „Wotum nieufności” wolę więc traktować
rzeczywiście jako fiction, choć nie
sposób nie przyznać, że wydarzenia te są realne.
Znów poczynię odwołanie do
Chyłki – nie jest to powieść na miarę „Kasacji”, ale trudno porównywać inne
jednak gatunki. Tu polityka i machlojki, tam prawnicy, winy (i też machlojki).
Ciekawy to początek nowej serii, będę wypatrywać kolejnych tomów.
Przeczytane: 21.04.2017
Moja ocena: 7/10
Chyba chwilowo mam za dużo Mroza. Dlatego zostałam tylko przy mojej ulubionej Chyłce. ;)
OdpowiedzUsuńCo za dużo to niezdrowo ;) Ja poległam przy pierwszym tomie z komisarzem Forstem i nie mam zamiaru wracać do tego cyklu. Chyłkę kocham bezbrzeżnie! Ale "Wotum nieufności" może być niezłym przerywnikiem od tej mojej miłości :)
Usuń