poniedziałek, 24 października 2016

„Skandalistki. Historie kobiet niepokornych” Elizabeth Kerri Mahon (30/2016)

Och, to było po prostu nudne.
A jeśli ktoś o Kleopatrze, Fridzie Kahlo, Marii Skłodowskiej-Curie czy Macie Hari pisze nudno, to jest źle, bardzo źle.

Temat rzeka. Ze słowem „skandalistka” można zrobić tyle pięknych literacko rzeczy! Tyle ciekawych, fascynujących, pochłaniających czytelnika historii można stworzyć. Ba, ich nawet tworzyć nie trzeba, bo historie już są, trzeba jedynie właściwie dobrać bohaterkę i w przyciągający sposób opisać jej historię, dokonania i zrobić to tak, żeby czytelnik sam chciał daną kobietę skandalistką nazywać.

„Skandalistki” opisują historie kilkunastu kobiet, które były żywą częścią historii, tworzyły ją, wpływały na losy swego kraju, świata, kultury. To kobiety podziwiane, ale niejednokrotnie potępiane, zwłaszcza w czasach, w których żyły. Nie wszystkie nazwiska były mi znane, niektórych ‘skandalistek’ nie kojarzyłam wcale. Czepiać się doboru bohaterek? Trochę można, bo mam wrażenie, że poza tymi najbardziej znanymi, reszta to kobiety brytyjskie lub amerykańskie i chyba niekoniecznie muszą być nam znane. Ciężko się czyta nudną notkę biograficzną Kleopatry, a co dopiero nudną notkę nieznanej mi kobiety, nijak jawiącej się skandalistką po tym, co w tej książce można wyczytać. Równie wciągające ‘biografie’ można przeczytać w encyklopedii. Wikipedia dodatkowo wspomni o skandalach, doda cytaty, źródła itp. I wierzcie mi, będziecie bardziej usatysfakcjonowani przeczytaniem o tych kobietach w encyklopedii/Wikipedii, bo przynajmniej wiecie, czego się spodziewać i to właśnie dostaniecie. Niestety, po książce spodziewam się dużo więcej a nic więcej nie dostałam.

Styl – bliski grafomanii. Pewna nie jestem, ale wydaje mi się, że momentami to, co pisze autorka miało być zabawne. Cóż, nie wyszło. Porównywanie bohaterek z dawnej historii, niby takie na luzie, do współczesnych gwiazd kina i celebrytek – nieudane, nieśmieszne. Z informacji, które wyszukałam, to jest to jedyna książka Elizabeth Mahon – to widać niemalże w każdym zdaniu. Autorce brak warsztatu i obycia z piórem.

Kobiety są pięknym i fascynującym tematem do pisania o nich, do tworzenia o nich. Kobiece skandale przyciągają, mają w sobie magnetyzm, któremu trudno się oprzeć. W tym jednak przypadku, największym skandalem jest takie zmarnowanie tematu, jakiego dopuściła się autorka.

Przeczytane: 3.05.2016
Moja opinia: 4/10

poniedziałek, 17 października 2016

"Miłość i przeznaczenie: Serce Devina & Miłość Shane'a" Nora Roberts (25/2016 & 27/2016)

Gdybym kiedykolwiek miała wątpliwości (a nie miałam), to teraz już wiem na pewno – nie zanosi się na to, żebym miała zostać miłośniczką romansów, również tych z napisem „Harlequin”.

„Miłość i przeznaczenie” to dwie powieści w jednym tomie: „Serce Devina” i „Miłość Shane’a”. Opowiadają one o losach (właściwie nie o losach, a jedynie o miłosnych uniesieniach) dwóch braci MacKade. Dwójka pozostałych braci miała już swoje powieści („Duma i zauroczenie”, opinia tutaj).
Cóż, jak i Rafe oraz Jared (dwójka braci z wcześniejszych powieści), tak i teraz Devin i Shane są nieziemsko przystojni, i choć są stuprocentowymi macho, twardymi, broń Boże nie ckliwymi, to i ich dopada miłość. Ich wybranki to oczywiście powalające piękności, do tego mądre. Panowie czytelnicy (o ile tacy są…) naprawdę mają czego zazdrościć. Panie czytelniczki mogą natomiast rozpływać się nad nieco narwanymi, ale uroczymi braćmi MacKade, obok których, według Nory Roberts, żadna przedstawicielka płci pięknej nie przejdzie obojętna. 

O ile czytanie poprzednich dwóch opowiadań wywoływało u mnie częściej wybuchy śmiechu spowodowane naiwnością i głupotą bohaterów, tak teraz miarka się przebrała i ‘akcja’ coraz bardziej mnie irytowała. Nie mogłam czytać na raz więcej niż 15-20 stron, bo mieszanina głupoty, niefortunnych zbiegów okoliczności i lukru powodowała u mnie mdłości i frustrację. A nie lubię się frustrować przy lekturze…

A jednak są osoby, którym się to podoba. Kiedy tak sobie czytam opinie czytelniczek dających tej książce oceny 9/10 czy nawet 10/10, dochodzę do wniosku, że i takie książki są potrzebne. Nie znam zbyt wielu romansów czy harlequinów, by wiedzieć jak Nora Roberts wypada na tle innych, ale sądząc po liczbie sprzedanych przez nią książek, zakładam, że jest jedną z poczytniejszych autorek w tym zakresie. Może i mnie to nie wzrusza, ale jeśli ktoś jest wrażliwy na takie historie, to ja zniechęcać nikogo nie będę. 

Przeczytane: 15.04.2016 & 17.04.2016
Moja ocena: 4/10

wtorek, 11 października 2016

5na1 "Podpalaczka" Stephen King (56/2016)

Projekt 5na1, część siódma; wrzesień 2016
Mało znam Kinga (choć od jakiegoś czasu mam w planach lepsze zapoznanie się z jego twórczością), nie mogę więc porównywać „Podpalaczki” z innymi powieściami autora. Do tej powieści podchodziłam nieco sceptycznie, bo nadprzyrodzone zdolności zwykłych z pozoru ludzi nie do końca do mnie przemawiają. Ni to fikcja, ni rzeczywistość, bo choć mamy ‘normalnych’ ludzi, faktycznie istniejące miasteczka, to wiemy, że takie coś wydarzyć się nie może. Ze sceptyzmem więc zaczęłam czytać „Podpalaczkę”, po to, by po kilkudziesięciu stronach dać się całkowicie wciągnąć w przedstawianą historię. Zaczynało się nieco niemrawo, potem się rozkręciło, następnie dostaliśmy porcję rozwlekłej akcji, której głównym celem było jedynie ukazanie pisarskich zdolności Kinga, po czym znów poziom zainteresowania skacze i utrzymuje się właściwie do końca. 
Charlie McGee, na skutek eksperymentów, jakim poddali się jej rodzice, obdarzona jest zdolnością pirokinezy – potrafi wzniecać ogień siłą umysłu. Nie wszystkim się to podoba, a że w eksperymencie maczał palce amerykański rząd, to życie Charlie i jej rodziny zostaje wywrócone do góry nogami. 

Naprawdę wciągnęłam się w akcję, polubiłam bohaterów, wszystko mi się podobało, aż do strony 473, kiedy stało się coś, czego się obawiałam i co mi się wcale nie spodobało… Zakończenie? Niezbyt zaskakujące, ale dobre. Powiedzmy, takiego zakończenia chciałam i takie sobie wymarzyłam od wydarzenia ze strony 473 :) Więc rozczarowana nie jestem, choć przewidywalne to było. 

Postacie przedstawione są ciekawie, spory nacisk położony jest na ich psychikę, a w tej powieści to ważne – gra psychologiczna i siła psychiki bohaterów w znacznym stopniu kierują rozwojem akcji. Wygra ten, czyja psychika wytrzyma więcej. 

Delikatnie czepiam się jedynie postaci Charlie – dziewczynka ma zaledwie osiem lat i czasem rzeczywiście zachowuje się jak dziecko w jej wieku. Czasem jednak King wkłada w jej usta takie słowa, a w jej umysł takie myśli, jakie raczej ośmiolatce nie przychodzą do głowy – w tych momentach wiarygodność Charlie pryska niczym bańska mydlana.

Zastanawiam się nad jedną rzeczą – czy King w tej powieści próbuje dotknąć tematu poświęcenia jednostki dla ogółu czy to tylko moje doszukiwanie się w miłym thrillerze czegoś więcej? Dotyczy to już etapu eksperymentów na rodzicach Charlie, ale przede wszystkim próby schwytania Andy’ego i jego córki. Nie znam Kinga, nie wiem więc czy to dla niego typowe, by pod płaszczykiem rozrywki przemycać w treści ‘głębsze’ przesłania.

Co by nie mówić, to przyznać trzeba – King ma niebywałą zdolność pisania powieści wciągających – robi to umiejętnie budując napięcie niesamowicie lekkim stylem. Stylowo i językowo nie mam autorowi nic do zarzucenia. Zrobił naprawdę niezłą robotę – potrafił wciągnąć mnie w coś , co z zasady podobać mi się nie mogło. Czaruje piórem i z przeciętnego tematu potrafi zrobić niesamowite historie. 

Przeczytane: 7.09.2016
Moja ocena: 7/10

Język: 4
Emocje: 4
Pomysł: 3
Akcja: 4

Recenzje pozostałych blogerów biorących udział w projekcie znajdziecie tutaj: