Jeżycjada; tom 12
Po nieudanej „Córce Robrojka” nadszedł lepszy tom Jeżycjady.
Może nie jest to opowieść na miarę pierwszych tomów cyklu, ale zdecydowana poprawa i odbicie z trendu spadkowego. Zastanawiam się, czy kolejne miłostki, bunty nastolatków, tworzące się pary, małżeńskie kłopoty i ciąże to schemat w jaki popadła autorka, czy może po prostu taka jest kolej życia i nie ma się co czepiać, że właściwie ‘znów to samo, tylko trochę inaczej’.
Poza błahymi (acz niesamowicie poważnymi dla nastolatki) wydarzeniami dziejącymi się w ciągu kilku imieninowych dni, pojawia się kwestia istotna i dręcząca Laurę – jej ojciec Pyziak. Bunt Laury, trzpiotki, której do tej pory wszystko wybaczano, przybiera tu poważniejszą i wcale nie cukierkową postać. Wchodzi w okres dojrzewania z hukiem i świadomość bycia córką Janusza Pyziaka w tym nie pomaga. Dobrze, że autorka wlała łyżkę dziegciu do beczki miodu z Roosevelta. Choć życzę Borejkom jak najlepiej, to takie mniej przyjemne momenty dodają im tylko autentyczności.
Przeczytane 9.04.2017
Moja ocena: 7/10
Czeka mnie powtórka "Jeżycjady" i już nie mogę się doczekać! "Imieniny" czytałam bardzo dawno temu i z tego, co pamiętam bardzo mi się podobały, ale niewiele pamiętam z fabuły tejże książki.
OdpowiedzUsuńNajlepiej za to pamiętam pierwsze tomy i moje bardzo zaczytane egzemplarze "Szóstej klepki", "Noelki", czy "Kłamczuchy". A znowuż po "Kalamburce" już przestałam śledzić na bieżąco serię i mam duże zaległości.
"Imieniny" czytałam pierwszy raz. Kilkanaście lat temu, czytając Jeżycjadę po raz pierwszy doszłam do "Noelki" lub "Pulpecji". Też najlepiej pamiętam te początkowe części i to do nich mam największy sentyment. Choć widzę, że z każdym kolejnym tomem Jeżycjada trochę się pogarsza, to i tak mam zamiar przeczytać wszystkie części do końca.
Usuń