Z każdą stroną moja ocena
tej książki spadała i spadała. To, że skończyło się na ocenie 3/10, to zasługa
tylko mojego początkowego dobrego nastawienia do tej książki. Nastawienie
miałam dobre, bo poprzednią książkę Rachel Abbott („Obce dziecko”) oceniłam
lepiej, na 7/10.
Maggie, główna bohaterka,
jest nadzwyczajną idiotką. Poza tym jest podobno prawniczką. To już pierwszy
absurd. Być może przeceniam prawników, ale wydaje mi się, że są to z reguły
myślący ludzie, bo jednak ich praca wymaga odrobiny wysiłku ze strony szarych
komórek. Nie twierdzę, że każdy prawnik to orzeł wśród inteligentów, ale nie
wierzę, żeby jakikolwiek prawnik był w stanie wykonywać swoją pracę, będąc
jednocześnie tak ułomnym na rozumie jak Maggie. Ta kobieta nie wykazała się
jedną racjonalną czynnością, żaden jej pomysł nie był dobry. Wszystko co robiła
i co mówiła było jedną wielką głupotą.
Nie będę przytaczała wielu
przykładów jej nierozumnego postępowania, bo musiałabym pół książki przepisać,
powiem tylko, że wątpliwości odnośnie inteligencji bohaterki zaczęłam mieć w
początkowych rozdziałach, kiedy to Maggie, już po zaginięciu męża, każdy jeden
telefon odbiera słowami „och Duncan, dzięki Bogu”. Nie muszę chyba dodawać, że
po drugiej stronie ani razu nie było Duncana… Nie wiem jak Wy, ale ja jak ktoś
dzwoni, to raczej zaczynam bardziej standardowo i z autopsji mogę stwierdzić,
że „Halo” czy „Słucham” sprawdza się o wiele lepiej. Nadzieję na to, że w
Maggie są jednak jakieś pokłady rozumu straciłam w połowie książki, w momencie,
gdy kobieta dziękowała istocie boskiej za założenie konta na facebook’u: „Teraz
dziękowała jakiejś boskiej istocie, w którą nie wierzyła, za to, że podjęła
taką decyzję”. To zdanie trudno mi opatrzyć jakimś komentarzem, więc lepiej już
skończę temat głupoty Maggie. Próbkę już macie i wierzcie mi, lepiej nie
będzie.
Generalnie z logiką słabo w
tej książce. Wydarzenia też jakieś bez ładu i składu, naciągane,
nieprawdopodobne. Natłok zdarzeń, co jedno to mniej logiczne.
Wierzcie mi, że jak podczas
lektury zaczniecie sami się pytać „Gdzie sens? Gdzie logika?” to do ostatniej
strony już nie przestaniecie. A zdania jak „Była pewna, że nigdy się stąd nie
wydostanie, ale znajdzie go, jeśli tylko będzie miała szansę” będą jedynie kolejnym
nadwyrężeniem Waszej czytelniczej cierpliwości.
Nie polecam.
Przeczytane: 25.06.2017
Moja ocena: 3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz