Cykl: Robert Hunter, tom 1
Jako że kryminały to ja czytuję od jakichś trzech lat,
to i Chris Carter się do tej pory przede mną uchował. Wcześniej to jedynie
Agatha Christie się pojawiała u mnie na półce, ale umówmy się – jej klasyczne
kryminały z Herculesem Poirotem lub panną Marple naprawdę mają niewiele
wspólnego z tym, co w kryminałach dzieje się obecnie. Przy pojawiających się z
każdej strony zachwytach nad panem Carterem przyszła pora i na niego. I to
nasze pierwsze spotkanie uważam za bardzo udane i wróżące nam ciekawą
przyszłość.
Zaczyna się mocno i zaskakująco – pierwsze strony i od
razu duże bum! Taki stan utrzymuje się
przez większą część książki. Akcja wciąga, bywa nieprzewidywalna, czasem
przerażająca. Makabryczne pomysły tytułowego psychopaty – Krucyfiksa
przyprawiają o gęsią skórkę. A przyznać trzeba, że fantazja Krucyfiksa zdaje
się być bezgraniczna.
Przyczepiłabym się jedynie do końcówki. Detektyw Hunter
nieco się rozbrykał, rozum mu się momentami wyłączał, chojrakował – niepotrzebnie.
Odebrałam to jedynie jako zapchajstrony, żeby akcję nieco rozciągnąć i odwlec rozwiązanie
zagadki.
„Krucyfiks” to naprawdę bardzo udane rozpoczęcie cyklu z
detektywem Hunterem. Już się cieszę na kolejne tomy.
Przeczytane: 7.06.2017
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz