Jedna z większych (jak nie największa) katastrof budowlanych staje się punktem wyjścia dla tego reportażu. Mowa o katastrofie kompleksu Rana Plaza w Bangladeszu z kwietnia 2013. Katastrofie spowodowanej tylko i wyłącznie przez bezmózgich chciwców i konsumpcjonizm, który jest już integralną częścią dzisiejszego świata, Konsumpcjonizm, który sprawia, że potrzebując do życia "coś", mamy w domu "coś +2", ale jak w galerii handlowej jest promocja, to dokupimy jeszcze ze "dwa cosie". T-shirt się przetarł? To nic, weźmiemy na ścierkę, kupimy nowy. Promocja była, trzy w cenie jednego.
Chciałabym z czystym sumieniem powiedzieć, że nie kupię już nic z metką "made in Bangladesh", ale obawiam się, że może to być ciężkie zadanie. Tak samo chciałabym powiedzieć o oryginalnych ciuchach znanych projektantów (to już nie będzie tak ciężkie zadanie ;) ), bo szlag może trafić, jak koszula, która kosztuje którąś setkę (jak nie tysiąc), szyta jest w nieludzkich warunkach, a krawiec dostanie za nią może dolara. Po tym reportażu jeszcze bardziej się cieszę, że na markowych projektantów mnie nie stać i że moje ulubione ciuchy są szyte w Polsce i we Włoszech.
Druga sprawa to warunki pracy (i bezpośrednia przyczyna katastrofy Rana Plaza). W Polsce możemy sobie poprzesmradzać, że na drugie piętro biurowca na nogach trzeba śmigać, że ten ma w biurze klimę, a ten nie, a ten co ma, to że za zimno w ołpenspejsie, bo ktoś na 17 stopni ją ustawia, że znów przechlapane bo BHPowiec czepia się dyndającego kabelka, a PIP wymyśla, że hałas za duży. Serio, podczas czytania było mi głupio, że akurat w tym czasie u mnie w biurze klimatyzację instalowali.
Serce ściskało mi kilka razy, na zmianę z uczuciem noża otwierającego się w kieszeni...
Przeczytane: 4.06.2017
Moja opinia: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz