czwartek, 6 lipca 2017

6na1 "Milczenie owiec" Thomas Harris (44/2017)

Miesiąc przerwy w publikowaniu i projekt 5na1 zmienił się w 6na1. Dołączył do nas Paweł i wszyscy razem zapraszamy Was do lektury naszych opinii "Milczenia owiec" Thomasa Harrisa.

Szybkie pytanie – najsłynniejszy seryjny morderca? Kuba Rozpruwacz! Hannibal Lecter! Najbardziej znany kanibal? No to już na pewno Hannibal Lecter!

Od wielu już lat (a konkretnie od 1991 roku, czyli od momentu powstania filmu „Milczenie owiec”) Hannibal Lecter jest fascynującym masy uosobieniem seryjnego mordercy. Jest też pewnie najbardziej znanym kanibalem (i tu wiedzie prym wśród postaci fikcyjnych, jak i tych rzeczywistych). Książki z doktorem Lecterem powstały w latach 80., ale nie oszukujmy się – na szerokie wody wypłynął on wraz  z filmem Jonathana Demme’a.

Film zna znakomita większość z nas. A kto zna książkę? Zastanawiam się dlaczego ja, jako ta, która zawsze wybiera książkę przed obejrzeniem filmu (a najczęściej zamiast filmu), nigdy nie wpadłam na to, żeby sięgnąć po „Milczenie owiec” w wersji oryginalnej, czyli książkowej. Nadeszła i na to pora, dzięki naszemu projektowi #6na1.

Jakkolwiek by to nie zabrzmiało, polubiłam bohaterów „Milczenia owiec”. Tak, Hannibala Lectera również. To chyba naturalne, że Clarice widzę jako Jodie Foster, a Lecter ma w mojej głowie twarz Anthony’ego Hopkinsa. Te filmowe skojarzenia wcale nie przeszkadzały mi w odbiorze książki.
Obie postacie są fantastycznie wykreowane. Niesamowicie wyraziste charaktery. Inne, ale jednocześnie podobne. Współgrają ze sobą jak w najlepszej orkiestrze i w jakiś pokrętny sposób wydają się być dla siebie stworzone.

Oboje są też bardzo inteligentni. Finezyjne kwestie Hannibal Lecter rzuca ot tak, od niechcenia. Na wszystko ma błyskotliwą odpowiedź, często zagadkową i niejednoznaczną, zmuszającą interlokutora do uruchomienia szarych komórek.

To nie jest typowy thriller. Nie ma zaskakujących zwrotów akcji, tajemniczości, nerwowego przewracania kolejnej strony, tak charakterystycznych dla współczesnych thrillerów. Brak wymyślnych elementów – pod tym względem jest nadzwyczaj prosto. Tym samym, nie ma zbędnych fragmentów, niepotrzebnych zapychaczy stron.

Fabuła i historia z Buffalo Billem jest drugim tłem. Tak naprawdę zagadka do rozwiązania mogłaby tu być jakakolwiek, bo to nie ona stanowi oś powieści. Te wydarzenia to tylko tło dla przedstawienia jakie grają Clarice i Hannibal. To oni są na pierwszym planie, ich rozmowy, gra psychologiczna tocząca się między nimi. Nie znaczy to jednak, że Buffalo Bill i jego wyczyny są czymś nudnym czy zwyczajnym – otóż nie są. Buffalo Bill to psychopatyczny morderca, który ma tak namieszane w psychice, że wystarczyłoby to na obdarowanie trzech innych osób, a i tak każda z tych osób wyszłaby na nieźle szurniętą.

Bardzo podoba mi się postać Clarice Starling. Trudno powiedzieć, czym się wyróżnia. To taka cicha i spokojna dziewczyna, stawiająca swe pierwsze kroki w świecie agentów FBI. I może to już zasługuje na wyróżnienie? Że zdecydowała się na karierę zawodową w świecie zdominowanym przez mężczyzn? Brawa dla Thomasa Harrisa, który wyszedł poza standardy dzielnych i wojowniczych mężczyzn, dominujących wśród głównych bohaterów powieści kryminalnych i thrillerów. Głównym bohaterem (no dobra, jednym z dwóch) uczynił kobietę. I to jaką! Nie wojującą, nie skaczącą z bronią w ręce, nie pierwowzór Lary Croft. Kobietę spokojną. Pokorną. Słuchającą i słyszącą. Clarice podoba mi się jeszcze bardziej chyba przez to, że jest zupełnie inna niż ja.

Forma książki jest niesamowicie prosta, ale jej zawartość – wręcz przeciwnie. W bohaterach, ich psychice – nie ma nic prostego. Polecam! Ja tymczasem nabrałam chęci na „Milczenie owiec” w wersji filmowej.

P.S. Czy to tylko ja tak mam, że Buffalo Bill wydaje mi się zwyrodnialcem, psychopatą, którego należy surowo ukarać, a doktor Hannibal Lecter to momentami wręcz dusza człowiek, taki sympatyczny pan (choć przecież wiem, że to chodząca kwintesencja zła, bez skrupułów i wyrzutów sumienia)?

Przeczytane: 05.06.2017
Moja ocena: 7/10

Recenzje pozostałych blogerów biorących udział w projekcie znajdziecie tutaj:

PanCzyta
Ruda

3 komentarze:

  1. Nie tylko, każdy chyba doktora Lectera lubi. Genialny psychopata, nie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Genialny, inteligentny. Takich ludzi lubię :)

      Usuń
  2. A ja przy lekturze wyraźnie zgłodniałem ;)

    OdpowiedzUsuń