Miesiąc przerwy w publikowaniu i projekt 5na1 zmienił się w 6na1. Dołączył do nas Paweł i wszyscy razem zapraszamy Was do lektury naszych opinii "Milczenia owiec" Thomasa Harrisa.
Szybkie pytanie –
najsłynniejszy seryjny morderca? Kuba Rozpruwacz! Hannibal Lecter! Najbardziej
znany kanibal? No to już na pewno Hannibal Lecter!
Od wielu już lat (a
konkretnie od 1991 roku, czyli od momentu powstania filmu „Milczenie owiec”)
Hannibal Lecter jest fascynującym masy uosobieniem seryjnego mordercy. Jest też
pewnie najbardziej znanym kanibalem (i tu wiedzie prym wśród postaci fikcyjnych,
jak i tych rzeczywistych). Książki z doktorem Lecterem powstały w latach
80., ale nie oszukujmy się – na szerokie wody wypłynął on wraz z filmem Jonathana Demme’a.
Film zna znakomita
większość z nas. A kto zna książkę? Zastanawiam się dlaczego ja, jako ta, która
zawsze wybiera książkę przed obejrzeniem filmu (a najczęściej zamiast filmu),
nigdy nie wpadłam na to, żeby sięgnąć po „Milczenie owiec” w wersji oryginalnej,
czyli książkowej. Nadeszła i na to pora, dzięki naszemu projektowi #6na1.
Jakkolwiek by to nie
zabrzmiało, polubiłam bohaterów „Milczenia owiec”. Tak, Hannibala Lectera
również. To chyba naturalne, że Clarice widzę jako Jodie Foster, a Lecter ma w
mojej głowie twarz Anthony’ego Hopkinsa. Te filmowe skojarzenia wcale nie
przeszkadzały mi w odbiorze książki.
Obie postacie są
fantastycznie wykreowane. Niesamowicie wyraziste charaktery. Inne, ale
jednocześnie podobne. Współgrają ze sobą jak w najlepszej orkiestrze i w jakiś
pokrętny sposób wydają się być dla siebie stworzone.
Oboje są też bardzo
inteligentni. Finezyjne kwestie Hannibal Lecter rzuca ot tak, od niechcenia. Na
wszystko ma błyskotliwą odpowiedź, często zagadkową i niejednoznaczną,
zmuszającą interlokutora do uruchomienia szarych komórek.
To nie jest typowy
thriller. Nie ma zaskakujących zwrotów akcji, tajemniczości, nerwowego
przewracania kolejnej strony, tak charakterystycznych dla współczesnych
thrillerów. Brak wymyślnych elementów – pod tym względem jest nadzwyczaj
prosto. Tym samym, nie ma zbędnych fragmentów, niepotrzebnych zapychaczy stron.
Fabuła i historia z Buffalo
Billem jest drugim tłem. Tak naprawdę zagadka do rozwiązania mogłaby tu być
jakakolwiek, bo to nie ona stanowi oś powieści. Te wydarzenia to tylko tło dla
przedstawienia jakie grają Clarice i Hannibal. To oni są na pierwszym planie,
ich rozmowy, gra psychologiczna tocząca się między nimi. Nie znaczy to jednak,
że Buffalo Bill i jego wyczyny są czymś nudnym czy zwyczajnym – otóż nie są.
Buffalo Bill to psychopatyczny morderca, który ma tak namieszane w psychice, że
wystarczyłoby to na obdarowanie trzech innych osób, a i tak każda z
tych osób wyszłaby na nieźle szurniętą.
Bardzo podoba mi się postać
Clarice Starling. Trudno powiedzieć, czym się wyróżnia. To taka cicha i
spokojna dziewczyna, stawiająca swe pierwsze kroki w świecie agentów FBI. I
może to już zasługuje na wyróżnienie? Że zdecydowała się na karierę zawodową w
świecie zdominowanym przez mężczyzn? Brawa dla Thomasa Harrisa, który wyszedł
poza standardy dzielnych i wojowniczych mężczyzn, dominujących wśród głównych
bohaterów powieści kryminalnych i thrillerów. Głównym bohaterem (no dobra,
jednym z dwóch) uczynił kobietę. I to jaką! Nie wojującą, nie skaczącą z bronią
w ręce, nie pierwowzór Lary Croft. Kobietę spokojną. Pokorną. Słuchającą i
słyszącą. Clarice podoba mi się jeszcze bardziej chyba przez to, że jest
zupełnie inna niż ja.
Forma książki jest
niesamowicie prosta, ale jej zawartość – wręcz przeciwnie. W bohaterach, ich
psychice – nie ma nic prostego. Polecam! Ja tymczasem nabrałam chęci na
„Milczenie owiec” w wersji filmowej.
P.S. Czy to tylko ja tak
mam, że Buffalo Bill wydaje mi się zwyrodnialcem, psychopatą, którego należy
surowo ukarać, a doktor Hannibal Lecter to momentami wręcz dusza człowiek, taki
sympatyczny pan (choć przecież wiem, że to chodząca kwintesencja zła, bez
skrupułów i wyrzutów sumienia)?
Przeczytane: 05.06.2017
Moja ocena: 7/10
Recenzje pozostałych blogerów biorących udział w projekcie znajdziecie tutaj:
PanCzyta
Ruda
Nie tylko, każdy chyba doktora Lectera lubi. Genialny psychopata, nie? :)
OdpowiedzUsuńGenialny, inteligentny. Takich ludzi lubię :)
UsuńA ja przy lekturze wyraźnie zgłodniałem ;)
OdpowiedzUsuń