Nie będzie to mój ulubiony
kryminał, ale jest nieźle i na pewno zdecydowanie lepiej niż w „Odprysku”.
Zaczęło się mocno i zniechęcająco. Bolało mnie wszystko od czytania o tym, co
bohater dawał sobie robić. Jego zachowanie okazuje się być wyrazem desperacji i
braku chęci do życia. Trzy lata wcześniej Martin, policyjny psycholog traci
żonę i dziecko podczas rejsu statkiem wycieczkowym. Oficjalna wersja jest taka,
że żona skacze za burtę, uprzednio wypychając za nią synka. Dziwne? Jak się
okazuje – nie. Takich przypadków jest więcej, są one jednak skrupulatnie
ukrywane.
Sporo zwrotów akcji, do
samego końca nie można być pewnym, że to już koniec niespodzianek. Autor ma
smykałkę do knucia, tylko dla mnie tego knucia momentami odrobinkę za dużo.
Choć „Pasażera 23” nie
oceniam źle (7/10 to w mojej ocenie kryminałów bardzo wręcz dobrze), to pan
Fitzek nie trafi na listę ulubionych autorów kryminałów. Sporo pisarzy jest
przed nim, ale pewnie prędzej czy później sięgnę po coś jeszcze tego autora.
Przeczytane: 23.07.2017
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz