Jak się okazuje, w naszym
projekcie #6na1 jesteśmy bardzo wszechstronni. Niestraszne są nam kryminały,
powieści na faktach, fantastyka czy poruszająca literatura piękna. Dziś
udowadniamy, że niestraszne są nam też bajki dla dzieci. Tego jeszcze u nas nie
było!
Wiecie, z tym naszym
projektem to jest tak, że nigdy nie wiadomo, co przyjdzie nam czytać. Każdy z
nas wybiera co miesiąc tytuł, który wszyscy czytamy. No a że gusta różne, to
zawsze jest ryzyko, że lektura nam nie podejdzie i trzeba się będzie męczyć te
kilkaset stron. Niesamowitą zaletą projektu jest to, że sięgam po książki, po
które sama w życiu bym nie sięgnęła i okazuje się, że, o zgrozo, fantastyka czy
książka blogera bawią mnie do łez! Kiedy więc padła propozycja przemaglowania
bajeczki „Charlie Ciuch-Ciuch”, kalkulacja była prosta – jak każda książka może
się spodobać, może się nie spodobać, ale nawet jakby była totalną wtopą, to
przynajmniej będzie to krótka wtopa.
„Charlie Ciuch-Ciuch” wtopą
nie jest, ale mam mocno mieszane uczucia odnośnie tej bajki. Już po skończeniu
czytania (czyli po 10 minutach od rozpoczęcia czytania), dowiedziałam się, że
autor, Beryl Evans, to tak naprawdę… Stephen King! I kiedy teraz tak o tym
myślę, że postać Charliego jest naprawdę iście Kingowa, a wrażenie potęguje
wygląd ciuchci. No ale po kolei.
Bajka jest poruszająca. Parowóz
Charlie zostaje odsunięty na boczny tor i okazuje się być niepotrzebny, kiedy
pojawia się nowoczesna lokomotywa. Więcej treści zdradzać Wam nie będę. Powiem
tylko, że to niejako metafora odstawiania w kąt rzeczy nam znanych, ale już starych,
kiedy pojawia się na horyzoncie nowe, nowocześniejsze, uważane za lepsze.
Często przecież jest tak, że coś, co lata służyło nam całkiem dobrze,
odstawiamy na bok, wyrzucamy, kiedy pojawia się nowe. To taki zachwyt nowym,
nieznanym. To samo dotyczy ludzi. Starzenie się, przemijanie. Naturalna kolej
rzeczy. Ale czy zawsze nowe oznacza lepsze? Dzieciaki czytające książeczkę
dostrzegą, że łatwo jest ranić czyjeś uczucia zastępując stare nowym, odsuwając
na bok dziadków, rodziców, rodzeństwo, a wybierając nowo poznanych kolegów.
To również opowieść o
pięknej przyjaźni. Bob nie zapomina o Charlie’m, nawet gdy ten przestaje być
potrzebny dla świata.
Odnośnie samego przesłania
książeczki – nie mam zastrzeżeń. Ale mam je względem postaci Charliego… Jego
wizerunek na obrazkach mnie nieco przeraża. Ma złośliwe oczka, paskudne zęby,
czasami dziwny grymas twarzy (o ile ciuchcia może mieć twarz…). Zastanawiam
się, czy jeśli mnie odpycha postać Charliego, to czy przekona dzieci?
Nie jestem też pewna, czy
zdanie „szarpała jak diabli za linkę gwizdka” jest odpowiednia dla kilkulatków…
No sami spójrzcie na kilka
zdjęć Charliego…
Przeczytane: 5.08.2016
Moja ocena: 6/10
Przeczytane: 5.08.2016
Moja ocena: 6/10
Recenzje pozostałych blogerów biorących udział w projekcie znajdziecie tutaj:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz