Bardzo, bardzo słaba książka... Autor opowiada nam
swoje codzienne historie z życia na Majorce, po tym, jak przeniósł się tam z
rodzinnej Szkocji.
Książka była po prostu okropnie nudna. Na początku
myślałam, że to przez to, że zabierałam się za tą nią późnym wieczorem,
zmęczona, ale okazało się, że to nie to i im dalej, tym było gorzej. Książka
jest płytka, o niczym, nie ma żadnego głównego wątku przewodniego, żadnej
"konstrukcji", początku, końca, akcji, czegokolwiek. Czytając ją często myślałam o czymś innym, książka nie była w stanie wciągnąć mnie w
opowieści, pewnie już teraz wielu wątków nie pamiętam...
Ponieważ sama mieszkałam w Hiszpanii, ale tej
kontynentalnej, liczyłam na opowieści, które ukażą mi różnice między
"moją" Hiszpanią, a tą na wyspową, na Majorce. No niestety, zamiast
tego były nudnawe opowieści o śmierdzących kozach, chwastach na polu, zesputym
piecu. Jestem przekonana, że moje życie w Hiszpanii, w Kraju Basków, było
ciekawsze niż to, o którym opowiadał autor i gdybym miała Wam opowiedzieć o
"mojej" Hiszpanii, to mam wrażenie, że miałabym wiele historii, które
bardziej by Was wciągnęły niż te opowiedziane w "Pomarańczach w
śniegu".
Ostatnia zła rzecz w tej książce to język, który
bardzo silił się na poczucie humoru, ale poległ w tych wysiłkach. To nie było
śmieszne, jak dla mnie, ani w jednym momencie.
Po prostu słabe, nudne, nie polecam.
Przeczytane: 19.04.2014
Moja ocena: 3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz