Ku mojemu zaskoczeniu – książka ta nawet mi się podobała. Może to
dlatego, że nie miałam żadnych oczekiwań. Wręcz przeciwnie – nastawiałam się na
wielkie rozczarowanie (bo takie zazwyczaj mnie spotyka, kiedy sięgam po
zachwalane wszem i wobec bestsellery).
Przede wszystkim, podobał mi się sposób prowadzenia narracji, pokazanie
wydarzeń z dwóch stron – Amy, zaginionej dziewczyny i Nicka, jej męża.
Czytałam zarzuty, że książka, a zwłaszcza jej pierwsza część jest
przegadana, że za dużo szczegółów. A mi się to właśnie podobało. Nie rzuciło mi
się w oczy zbyt wiele fragmentów, które z czystym sumieniem mogłabym z książki
usunąć. Fakt, trochę czekałam, kiedy wreszcie coś konkretnego się wydarzy, ale
w tej powieści to ‘czekanie’ absolutnie mi nie przeszkadzało.
Przemyślana postać Amy jest niesamowicie intrygująca. Przerażają mnie
takie osoby, aż strach myśleć, że ktoś taki może istnieć naprawdę i żyć obok
nas.
Nie pamiętam, kiedy zorientowałam się kto jest ‘sprawcą’, na pewno nie
było to po kilku stronach, jak niektórzy twierdzą, że tyle im zajęło
odgadnięcie co i jak. Niemniej, przez jakiś czas po tym, jak już właściwie było
jasne kto i co, to wypierałam to z głowy, mając nadzieję, że może jednak
jeszcze coś się zmieni. Swoją drogą, sama nie wiem, czy bar)dziej przerażające
jest to, że inteligentni ludzie potrafią mieć takie problemy psychiczne, czy
to, że ludzie z problemami psychicznymi potrafią być tak inteligentni. Bo żeby
takie coś wymyślić, to i trzeba ‘mieć z głową’ (przepraszam za kolokwializm,
ale bardzo mi on tu pasuje…), ale też trzeba być bardzo inteligentnym.
Oczywiście, dostrzegam fakt, że wiele z przedstawionych wydarzeń jest
mało realnych, niektóre historie grubymi nićmi szyte. Poza tym, ja wiem, że są
zbrodnie przygotowywane latami, że ktoś nosi w sobie dziwne historie długi czas,
ale mimo wszystko, wydarzenia z „Zaginionej dziewczyny” w prawdziwym życiu
trudno mi sobie wyobrazić.
Nie podobało mi się samo zakończenie – nie tak wyobrażałam sobie dalsze
losy bohaterów. Ale cóż, można na to spojrzeć z pozytywnej strony i stwierdzić,
że autorka mnie zaskoczyła :) No i liczę się z tym, że nie każde zakończenie w
każdej książce musi być po mojej myśli.
W każdym razie – arcydziełem tego w żadnym wypadku nie nazwę, ale
rozczarowana nie jestem i przyznaję, że nawet mi się to podobało.
Przeczytane: 13.03.2015
Moja ocena: 8/10