Saga o Fjällbace; tom 1
Podobało mi się.
Podobało mi się.
Z kryminałami mam tak, że oceniam je z dwóch punktów
widzenia – po pierwsze jako powieść w ogóle, skupiając się na języku, stylu
pisania, bohaterach, sposobie prowadzenia akcji, umiejscowienie jej, itp., a po
drugie – na samym wątku kryminalnym, pomyśle autora na historię.
W „Księżniczce z lodu” zdecydowanie podobało mi się
to pierwsze. Drugie uważam za dobre, aczkolwiek nie wybitne czy też powalające na kolana.
Spodobał mi się styl i język jakim posługiwała się
autorka (to moja pierwsza książka Läckberg, więc nie wiem, czy podobny styl jej
we wszystkich jej książkach).
Akcji i wątkowi kryminalnemu nie mam nic konkretnego
do zarzucenia, było to ciekawe, interesujące, ale nie zwala z nóg. Choć
właściwie słowo ‘akcja’ nie do końca tu pasuje. Sama historia dzieje się dość
wolno. Nie ma nagłych, zaskakujących zwrotów akcji. Nie ma genialnych,
przychodzących znikąd pomysłów głównych ‘śledczych’ (co wg mnie jest dużym
plusem). Ale to właśnie, w kontekście małego miasteczka, w którym to wszystko
się dzieje, podobało mi się.
I choć tutaj wszystko właściwie jest zwyczajne –
małe miasteczko, zwykli mieszkańcy, zwyczajne życie – to nic nie było nudne i
razem zgrywało się w spójną całość.
O kolejnych częściach słyszałam sporo negatywnych
opinii, ale zachęcona „Księżniczką…” sięgnę po kolejne tomy, zwłaszcza, że
lubię cykle z powtarzającymi się głównymi bohaterami.
Przeczytane: 19.03.2015
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz