To pierwsza powieść Mankella
jaką czytałam. Pierwsze spotkanie z Kurtem Wallanderem wypadło całkiem dobrze.
Udanie skonstruowany kryminał,
styl i język jakie lubię, brak zbędnych przydługich opisów.
Momentami jedynie akcja nieco
była rozwlekła i mniej wciągająca, musiałam się mocno starać, żeby moje myśli
nie wędrowały poza Szwecję, ale to były tylko momenty.
Początkowo sądziłam, że Kurt to
będzie taki drugi Harry Hole (hmm, właściwie pierwszy, bo przecież Kurt W.
powstał przed Harrym H). Za dużo było między nimi podobieństw – oboje samotni,
oboje bez matek, problem choroby w najbliższej rodzinie, topienie smutków w
alkoholu (choć im dalej w treść, tym różnice stawały się na szczęście
wyraźniejsze). Niestety dla Nesbo, Harry wyszedł kiepsko w porównaniu z Kurtem.
No ale to moja opinia po pierwszej części przygód Kurta, zobaczymy co będzie
dalej.
Podobało mi się też to, że
wbrew ‘oczekiwaniom’ rozwiązanie całej zagadki i motywy popełnionej zbrodni
były banalne. Czytelnik mógł oczekiwać zawiłych, misternie utkanych planów
kryminalistycznych przestępców, a tak naprawdę były to przypadkowe wydarzenia,
które w ten a nie inny sposób ułożyły się w wydarzenia prowadzące do zbrodni.
Dobrze przedstawione były też
postacie innych, drugoplanowych bohaterów kryminału. Większość z nich została
przedstawiona dość wyraźnie, z zestawem cech im charakterystycznych, nawet
jeśli byli to bohaterowie wspomniani jedynie kilka razy. Nie miało się
wrażenia, że jedynie Wallander jest „jakiś”, a reszta to po prostu jednakowi,
nijacy, bohaterowie drugoplanowi.
Jak dla mnie, minusem był
nadmiar nazwisk typowo szwedzkich (i tu Wallander się wyróżnia) i tak naprawdę
dziś, kilka dni po zakończeniu lektury, nie do końca umiałabym te nazwiska
wymienić i przypisać je do właściwych bohaterów.
Może nie jest to genialne
dzieło, ale w swoim gatunku wypada przyzwoicie.
Podobało mi się, na pewno
sięgnę po kolejne części opisujące przygody Kurta.
Przeczytane: 8.01.2015
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz