To bardziej powieść z
elementami kryminału, niż typowy kryminał, ale niczego nie ujmuje to całości,
jaką tworzy „Pochłaniacz”.
Historia fajnie zbudowana,
podobało mi się to, że postacie ze współczesności nie są tworami znikąd, jak to
czasem bywa w różnych książkach, ale że mają swoją historię, pokrótce
opowiedzianą na początku powieści. I ta ich przeszłość ciekawie, choć dość
niespodziewanie, łączy się logicznie z teraźniejszością.
Interesująca jest postać głównej
bohaterki, Saszy Załuskiej. Ależ się cieszę, że kobieta jest wreszcie bohaterką
w kryminale! Nie byle jaka to kobieta, ale silna, samodzielna, z przeszłością,
która wskazuje, że Sasza wiele może znieść. Naprawdę polubiłam Saszę, a lubię
lubić bohaterów książek, bo czyta się całość o wiele przyjemniej.
Bardzo podobało mi się takie
zwyczajne, ale czasem boleśnie prawdziwe, spojrzenie od wewnątrz na dwie różne
od siebie grupy, jakimi są policja i duchowieństwo. Autorka potrafiła napisać o
ułomnościach obu tych struktur bardzo celnie, ale bez krytyki lub swoich uwag,
które wskazywałyby na jej prywatną opinię na ten temat. Bardzo lubię taką
bezstronność, bez zbędnego naprowadzania czytelnika na to, co ma sobie o danych
bohaterach pomyśleć.
Zaciekawiła mnie również
specjalizacja Saszy. Wreszcie zamiast supermocy biorących się znikąd, jakaś
prawdziwa specjalizacja i to naprawdę interesująca.
Podobało mi się i ochoczo czekam na kolejne
przygody Saszy Z.
Przeczytane: 19.11.2014
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz