Historia naciągana? Tak. Mało rzeczywista? Tak. Naiwna? I owszem.
Przewidywalna? Jak najbardziej. Jednak w tym przypadku, ta nierealność, naiwność
i przewidywalność nie przeszkadzała mi nic a nic cudnie bawić się czytając tę
książkę. Uwielbiam książki z akcją w tamtych czasach, a ta była piękna.
Do tej pory tej autorki czytałam jedynie cały cykl „Ani z Zielonego
Wzgórza” (mojego absolutnego książkowego numeru 1), bałam się trochę czy
spodobają mi się inne jej powieści, ale „Błękitny zamek” zauroczył mnie
całkowicie. To wciągająca, ciepła, pełna uroku, wzbudzająca wiele różnych uczuć
powieść. Choć dalsze wydarzenia przewidzieć można było od początku, to nie
sposób było okiełznać emocje i powstrzymać się od złości na matkę (i właściwie
całą rodzinę) Valancy. Gorąco kibicowałam dziewczynie, trzymałam za nią kciuki,
cieszyłam się z budzącej się w niej asertywności. Nie wytrzymałabym ani minuty
z rodziną Valancy, zapewne dość szybko zostałabym czarną owcą troszczącej się o
wszystko familii. Tym bardziej cieszy mnie zakończenie powieści – bajkowe, ale
urocze :) Polecam!
Przeczytane: 9.04.2015
Moja ocena: 9/10
Piękna. Taka bajka. czyta się przyjemnie.
OdpowiedzUsuń