Ależ mi się podobało! Moja ocena to 7/10, ale gdyby oceniać „Mróz” jedynie wśród kryminałów, byłoby 9/10.
Nie wiem czemu, ale
ubzdurałam sobie, że „Mróz” to fantastyka. Odkładałam to już dawna ‘na
później’, bo z fantastyką to nam średnio po drodze. Tymczasem okazało się, że
„Mróz” to trochę kryminału, trochę sensacji, trochę political fiction. Życie
nadkomisarza Jakuba Tyszkiewicza, i zawodowe, i prywatne, zostaje mocno
uwikłane w zagadkę kryminalną – giną kolejne osoby, w tym prezydent kraju.
Wszystkie wydarzenia dzieją się w niezwykłej scenerii – w Polsce panuje
siarczysty mróz, temperatura spada do -50 stopni Celsjusza. Ludzie gromadzą
zapasy, nie wychodzą z domów, a grupa policjantów (i niektórzy na własną rękę)
zmagają się z niełatwą sprawą.
Mogłabym się przyczepić do
niezwykłych zbiegów okoliczności i akurat takich znajomych Jakuba, którzy mogą
mu pomóc w rozwikłaniu sprawy. Tacy znajomi to skarb, ale fakt, że nasz
komisarz ich posiada – jest raczej naciągane. Rozumiem, że jakoś trzeba było na
pewne tropy wpaść i osoby z przydatną wiedzą trzeba było w jakiś sposób do
historii wpleść. Wyszło trochę sztucznie.
Nie wiem, na ile
prawdopodobne są opisywane anomalie pogodowe. To może ten element fantastyki, w
który na wstępie wyposażyłam powieść :) Wiem, że zmiany klimatu to w ostatnich latach temat gorący, ale mam
ogromną nadzieję, że nie będziemy musieli doświadczyć takiego zimna, jak
bohaterowie „Mrozu”.
Przeczytane: 15.09.2017
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz