Nie bardzo wiem, jak ocenić i opisać książkę, która nie
wzbudziła we mnie żadnych, kompletnie żadnych emocji. Ani mi się podobała, ani
nie podobała. Bardzo nijaka.
Wysłuchałam audiobooka, dobrze czytanego przez Marię Seweryn
i to właściwie pozytywna rzecz, jaką mogę o „Słodkiej przynęcie” powiedzieć,
choć szkoda, że to co pozytywne, nie dotyczy samej treści książki.
Sam początek nawet mnie zaintrygował – lata 70. XX wieku,
Wielka Brytania, młoda kobieta, wybierająca się na nietypowe wówczas dla
kobiety studia matematyczne, do tego uwielbiająca czytać, rozpoczynająca się
powoli jej kariera szpiegowska. Miało to potencjał, ale efekt końcowy w moim
odczuciu jest kiepski. Wyszła z tego nieco przegadana, z wieloma nie wiadomo po
co opowiedzianymi wątkami powieść obyczajowa. Fakt, że bohaterka jest
szpiegiem, nie czyni z książki powieści szpiegowskiej.
Główna bohaterka, Serena, wydawała mi się dość sztuczną i
naciąganą postacią. Nie pasowały mi do niej historie, które ją spotykały. Nawet
jej młody wiek mi do niej nie pasował – w którymś momencie w książce padło, że
Serena ma 23 lata, i muszę przyznać, że bardzo mnie to zaskoczyło. I to
właściwie, oraz zakończenie, to jedyne rzeczy, które mnie w powieści
zaskoczyły. Trochę mało jak na całą powieść. A skoro mowa o zakończeniu – no to
jak wspomniałam – dla mnie zaskoczenie. Choć szczerze mówiąc, przez chwilę
zwątpiłam, czy to na pewno koniec. Brakowało mi reakcji Sereny na to, co
zostało powiedziane. Niemniej, element zaskoczenia był i to jest na plus tej
powieści.
Przeczytane: 24.03.2015
Moja ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz