Kolejna część przygód (czy to na pewno przygody? A może po prostu
zwyczajne życie?) księdza Grosera. Dobrze napisana, zabawnym ale prostym
językiem. Może ‘prosty’ język nie jest najwłaściwszym określeniem, ale jest to
język taki zwyczajny, jakbyśmy sobie z kimś rozmawiali.
Ksiądz Groser to bardzo ‘ludzki’ ksiądz. Zdaje sobie on sprawę, ze
słabości księży, z ich wad (ale i zalet). W powieści znajdziemy bardzo różnych
księży, z różnymi problemami. Są księża ‘do rany przyłóż’, wypełniający swe
powołanie w piękny sposób, ale są i tacy, którzy z obranej drogi zboczyli.
Niektórzy niesłusznie zostają posądzani o pedofilię, a sam ksiądz Groser
napotyka na niemałe trudności przy
budowie kościoła. To pokazuje, że i księdza nie omijają bolączki dnia
codziennego – nie tylko musza się zmierzyć z własnymi słabościami, ale i ze
złośliwością ludzi, chęcią zemsty (choć często nie wiadomo za co).
Po mojej drugiej powieści Jana Grzegorczyka mogę stwierdzić, że autor
dobrze wie, że w prostocie tkwi piękno. Żaden z bohaterów nie szafuje wielkimi
słowami, ale w wielu zdaniach dopatrzymy się piękna, głębokiej prawdy, niby
oczywistej, ale może zapomnianej.
Chętnie sięgnę po trzecią część o życiu księdza Grosera, a także po
inne powieści pana Grzegorczyka, spoza cyklu o księdzu Wacławie.
Przeczytane: 6.02.2015
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz